
Stephen Paddock, morderca, który na koncercie muzyki country w Las Vegas rozstrzelał 59 osób i ranił prawie 500, próbował wysadzenia w powietrze ogromnych zbiorników z paliwem na międzynarodowym lotnisku McCarran w tym mieście.
Śledczy prowadzący dochodzenie w sprawie masakry w hotelu Mandalay Bay odkryli, iż Stephen Paddock ostrzelał z karabinów ogromne zbiorniki z paliwem znajdujące się na obrzeżach lotniska w Las Vegas. Nie mają wątpliwości, iż Paddock celował do wielkich, mieszczących 43 tys baryłek paliwa, zbiorników.
Baza paliwowa znajduje się w odległości około 700 metrów od hotelu, z którego strzelał i zaledwie 350 metrów, od miejsca w którym odbywał się koncert i bawili się zaatakowani ludzie. Nie ma mowy o przypadkowych strzałach. Obydwa cele są zbyt od siebie oddalone, a kąt pod jakim pociski trafiały zbiorniki z paliwem wskazują, iż w nie celowano.
Policja i władze lotniska twierdzą jednak, iż nie było zagrożenia. Wbrew popularnej opinii, nie da się strzałami wywołać eksplozji paliwa samolotowego. Takie paliwo jest trudno podpalić.
Jak na razie stwierdzono uszkodzenia tylko jednego zbiornika, tym niemniej wszystkie zostaną opróżnione, poddane inspekcji i naprawione.
Według śledczych Paddock nie miał szans, by doprowadzić do wybuchu strzelając do zbiorników. Jednak próba wywołania takiej eksplozji świadczy o stopniu jego determinacji w przeprowadzeniu morderczych zamiarów. Przerażenie również budzi to, iż jego akcja wskazuje, iż takie obiekty, jak bazy paliwowe, czy inne wrażliwe instalacje mogą być celem kolejnych ataków.
Zobacz też: Tak Trump stawia mur. Niesamowite nagranie z drona na kalifornijskiej pustyni [VIDEO]
Czytaj też: Odnaleziono głowę zaginionej dziennikarki. Coraz więcej dowodów, że zabił ją szalony wynalazca