
W rozmowie z naszym portalem dr Paweł Basiukiewicz skomentował pomysł wprowadzenia tzw. paszportów szczepionkowych. W ocenie lekarza takie posunięcie może rodzić daleko idące konsekwencje, które będą odbijały się na codziennym życiu obywateli. Ocenił, że takie restrykcje mogą być „bardzo opresyjne”.
Zdaniem dr. Pawła Basiukiewicza, to jakie konsekwencje będzie miało wprowadzenie paszportów szczepionkowych, zależy od tego, w jakim zakresie będą one obowiązywać. – Paszport szczepionkowy zaczyna przyjmować formę certyfikatu cyfrowej tożsamości zdrowotnej. Jeżeli posiadanie tego ma warunkować wjazd do innego państwa, to w zasadzie Strefa Schengen przestała istnieć, bo trzeba będzie mieć certyfikat, którym się człowiek określi. To po pierwsze – wskazał.
– A po drugie, czy te paszporty szczepionkowe nie zaczną funkcjonować też w przestrzeni wewnętrznej, jako taka przepustka do pracy, przepustka do współegzystowania z innymi ludźmi, np. w przestrzeniach zamkniętych – na basenie, w zoo. Diabeł tkwi w szczegółach – zwraca uwagę lekarz.
Dr Basiukiewicz podkreślał, że wewnętrzne wprowadzenie takich paszportów miałoby daleko idące konsekwencje. – Moje dziecko nie pójdzie do przedszkola, czy do szkoły, bo się nie zaszczepiło, albo jego rodzice się nie zaszczepili. Albo nie wpuszczą pani do zoo, albo nie wpuszczą pani do aquaparku czy sklepu, bo pani albo np. pani córka się nie zaszczepiła – tak teoretyzuję. To już zaczyna być bardzo opresyjne – stwierdził.
Lekarz odniósł się także do rzekomej „dobrowolności” szczepień. – My to przerabialiśmy. To wszystko jest napisane w „Roku 1984”. Tam było Ministerstwo Miłości, Prawdy i inne. Każde z tych ministerstw zajmuje się swoją działką. Równie dobrze można powiedzieć, że coś jest dobrowolne, no ale jak tego nie przyjmiesz, jesteś wyrzucany poza nawias społeczny. Dostaniesz wodę i chleb – podsumował dr Paweł Basiukiewicz.
Cały wywiad można przeczytać poniżej: