Mentzen analizuje pierwsze dni wojny. „Każdy zniszczony ruski czołg jest w naszym interesie”

Sławomir Mentzen. Konfederacja. Foto: fb
REKLAMA
Czy nie jest to czas na delikatne uspokojenie emocji? Bo robi się w tym momencie coraz groźniej – komentuje sytuację wokół rosyjskiej inwazji Sławomir Mentzen z Konfederacji.

Mentzen odniósł się do szokującej (i ostatecznie zdementowanej) publikacji rządowej TVP Info, która ogłosiła, że Polska udostępni Ukrainie swoje samoloty oraz lotniska, by ukraińscy piloci z terytorium Polski mogli wykonywać operacje wojenne.

Polityk Konfederacji zwrócił także uwagę, jak niektóre środowiska na tę fałszywą wiadomość zareagowali.

REKLAMA

„Gdy wczoraj TVP podało informację, że myśliwce, które mieliśmy podarować Ukrainie, będą startowały z polskich lotnisk, mnóstwo osób się cieszyło. Polacy cieszyli się z tego, że zamierzamy zaatakować Rosję, mocarstwo atomowe. Udostępnienie swojego terytorium do ataku jest traktowane przecież jak agresja wojskowa. Czy nie jest to czas na delikatne uspokojenie emocji? Bo robi się w tym momencie coraz groźniej. Bardzo źle by było, gdyby nasze państwo podjęło pewne nieodwracalne kroki pod wpływem słusznie rozemocjonowanej opinii publicznej. Naprawdę powinniśmy trochę ochłonąć” – komentuje Mentzen.

Mentzen: Nie możemy myśleć życzeniowo

„Oczywiście, że w naszym interesie jest to, żeby Ukraina wygrała. Jeżeli nie wygra, to niech walczy jak najdłużej. Każdy zniszczony ruski czołg, każdy zestrzelony samolot, każdy kolejny tydzień obrony Ukrainy jest w naszym interesie. Oczywiście, że Ukraina została bandycko zaatakowana przez Rosję i oczywiście, że dzieją się tam i dziać się dalej będą, wielkie tragedie. Ale nie możemy myśleć życzeniowo. Gdy widzę, że wydawałoby się poważni ludzie, mają wrażenie, że Rosja dostaje po głowie od Ukrainy, bo zobaczyli zdjęcia zniszczonego sprzętu, Cyganów kradnących „czołg” czy usłyszeli historie o bardzo bohaterskich i odważnych żołnierzach ukraińskich, to po raz kolejny zwiększam swój podziw dla skuteczności narzędzia, jakim jest propaganda. W ostatnich dniach widziałem, wydawałoby się poważnych ludzi, zastanawiających się, czy uda się odbić lub zdemilitaryzować Królewiec albo zmusić Rosję do oddania atomówek. Ciężko wskazać bardziej drastyczny przykład przysłowiowego dzielenia skóry na niedźwiedziu” – opisuje Mentzen.

Wskazał, że propaganda ukraińska, liczne filmy ukazujące ośmieszanie Rosjan, jest oczywiście pożyteczna z punktu widzenia zwiększania morale, ale wygra ten, kto będzie miał silniejszą armię, a nie ten, kto przebija się ze swoim przekazem.

„Memy, filmiki, zdjęcia, ale też odwaga, poświęcenie i bohaterstwo są niezwykle ważne i cenne. Ale same wojny nie wygrają. Dlatego pod żadnym pozorem nie możemy dalej znajdować się w takim stanie ducha, by na podstawie filmu z Cyganem kradnącym „czołg”, w praktyce wypowiadać mocarstwu atomowemu wojnę” – podkreśla raz jeszcze Mentzen.

„Jeżeli polska telewizja publiczna ogłasza światu, że idziemy na wojnę z Rosją, to znaczy, że ktoś tu za bardzo przedawkował własną propagandę. Ukraina broni się dzielnie. Naród ukraiński daje z siebie wszystko. Ukraińcy mogą czuć dumę, a my powinniśmy całym sercem ich wspierać. Właśnie. Sercem. Nie wojskiem” – studzi emocje.

„Pomagajmy uchodźcom, wspierajmy (ale bez atakowania Rosji!) Ukrainę, organizujmy pomoc z całego świata, ale nie wchodźmy do tej wojny. I miejmy świadomość tego, co nas już niedługo, gdy minie obecna euforia, czeka. Koszty życia wzrosną, wydatki państwa wzrosną, stopy procentowe wzrosną, podatki wzrosną. Nastroje się zmienią, a w naszych domach uchodźcy będą coraz mniej mile widziani. Na wschodzie będziemy mieli w najlepszym przypadku nową żelazną kurtyną, a za nią wściekłe mocarstwo atomowe, niemogące pogodzić się z tym, że jest pod chińskim butem. Bo Rosja nie ma teraz wyjścia. Jej gospodarka, handel, jej okno na świat, wszystko będzie zależało od Chin. Gorsze scenariusze to zamiana Ukrainy w Afganistan i tocząca się u naszych granic przez lata wojna partyzancka lub po prostu wojna, gdy to my zostaniemy zaatakowani. Świat który znaliśmy przez ostatnie 30 lat, bezpowrotnie się zmienił. Teraz będzie inaczej. I nic nie wskazuje na to, że będziemy z tej zmiany zadowoleni” – podsumowuje polityk Konfederacji.

REKLAMA