
Policjant dokonał egzekucji z zimną krwią. Wystrzelił z broni służbowej sześć razy z czego pięć pocisków trafiło w klatkę piersiową a jeden w głowę. Ofiarą miał być jego wieloletni znajomy i wspólnik. Następnie sam prowadził śledztwo w tej konkretnej sprawie. Grozi mu dożywocie.
Jak podaje TVN24 zwłoki 36-letniego mężczyzny leżące w porzuconym w lesie samochodzie zostało odnalezione 1 stycznia 2017 roku.
Na ciało natknęła się przypadkowo kobieta podczas noworocznego spaceru. Natychmiast po odnalezieniu miejsca kaźni powiadomiła ona policję.
Czytaj też: Nadchodzi zima stulecia? Złodziej wybił dziurę w ścianie i ukradł sąsiadce wszystkie kaloryfery
-„Komendant zrobił alarm, wezwał do pracy prawie wszystkich” – opowiada nam jeden z kutnowskich policjantów.
Wśród wezwanych funkcjonariuszy był 31-letni Łukasz M. z pionu kryminalnego, pochodzący z rodziny o długich policyjnych tradycjach.
-„Został oddelegowany do pracy w lesie, w którym znaleziono zwłoki” – tłumaczą policjanci. Prokuratorzy twierdzą, że to właśnie Łukasz M. był zabójcą. Upewnili się po trwającym kilkanaście miesięcy śledztwie.
Jednocześnie śledczy informują, że funkcjonariusz zajmował się paserstwem.
W akcie oskarżenia znalazły się informacje o tym, jak wyglądały ostatnie godziny życia 36-letniego Cezarego S.
Jak podaje TVN24 prokuratura ustaliła, że policjant był winny ofierze 20 tys. złotych.
-„To była pożyczka. Poszkodowany od dłuższego czasu żądał zwrotu. Oskarżony był jednak w trudnej sytuacji finansowej i nie był w stanie uregulować należności” – opowiada Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Prokurator dodał, że prawdopodobnie policjant musiał zapewnić przyszłą ofiarę, że posiada żądaną kwotę tylko trzyma ją w innym miejscu, gdzie mile natychmiast pojechać.
Po dojechaniu na „fałszywe” miejsce z pieniędzmi doszło do egzekucji. Jak podają śledczy Łukasz M. wyciągnął pistolet służbowy i otworzył ogień do 36-latka.
Cezary S. został pięciokrotnie trafiony w klatkę piersiową i raz w głowę. Biegli orzekli, że co najmniej dwie rany były tak poważne, że spowodowały natychmiastowy zgon.
-„Oskarżony umieścił ciało na tylnym siedzeniu samochodu ofiary. Wjechał w drogę leśną, taranując szlaban i tam je porzucił” – tłumaczy Kopania.
Dodajmy, że po egzekucji policjant pracował nad tą sprawą osobiście!
Sam oskarżony nie przyznaje się do winy. Grozi mu dożywocie.
Przeczytaj też: Szokujące zmiany w nowym Kodeksie Pracy. PiS planuje wprowadzić koszmarne przepisy. „Uniemożliwi dorabianie do pensji”
Nczas.com/TVN24/ Policja.pl