Wojsko – odmaszerować!

REKLAMA

Jest takie powiedzenie, że jeżeli w teatrze wisi na ścianie strzelba, to w trzecim akcie obowiązkowo musi wystrzelić. Wiadomo również, że raz do roku strzela nie tylko strzelba nabita, nie tylko nawet nie nabita, ale i zwykły kij od szczotki. Takie mam skojarzenia w chwili, kiedy prokuratura wojskowa oskarżyła siedmiu polskich żołnierzy o zabicie kilku cywilów w Afganistanie. Ich winą na pewno jest to, że strzelby mieli, że sami nie dali się zabić, no i że byli na wojnie.

Pisałem już w „NCz!” o tej afgańskiej wyprawie, gdy nasze Ministerstwo Obrony (z Radkiem Sikorskim) prosiło panią premier Gilowską o kilkanaście milionów złotych zasiłku na kopanie studni i przekupywanie talibów. Ja oczywiście oponowałem, że na wojnie studnie się powinno zatruwać, a do wroga strzelać. I taki też, raczej oczywisty sposób myślenia zaprezentowali nasi żołnierze w Afganistanie. Bo jak mawiano dawniej, całkiem słusznie: nie da się zjeść jajecznicy bez potłuczenia jaj.

REKLAMA

Wojska strasznie mi szkoda, bo niestety przez udział w tych wojenkach cierpi tylko jego – i tak mocno nadwątlony przez wojnę jaruzelsko-polską – prestiż. Na Bałkanach nasza armia borykała się z problemem pijaństwa, w Iraku problemem stał się nielegalny handel i przemyt, no a Afganistan okazuje się – jeśli wierzyć prokuraturze wojskowej, co jednak na razie odradzam – poligonem sadystów. Ja sprawy nie rozsądzam, ale na wszelki wypadek proponuję, by dać sobie z całym tym wojskiem spokój. Żadnej wojny i tak nie wygramy, zatem wystarczy nam dziesięć razy tańsza i skuteczniejsza obrona terytorialna. Jak w II wojnie światowej, kiedy nasza regularna armia padła w miesiąc, a partyzantka – zresztą najliczniejsza w Europie – biła się z Hitlerem lat sześć, a potem jeszcze pięć ze Stalinem. Jeżeli komuś wojaczka kojarzy się z medalami, z paradami i generalskimi awansami – warto przypomnieć czasy rozbiorowe, gdy Polacy służyli w aż trzech armiach: rosyjskiej, austriackiej i pruskiej, wszędzie dochodząc do generalskich zaszczytów. Ba! – dopchali się wówczas i do armii amerykańskiej (Kościuszko, Pułaski), gdzie nawet zyskali rangę bohaterów wojny o niepodległość. Ta ścieżka kariery – zakładając służbę w obcych mundurach – nie byłaby zatem zablokowana dla wybitnych, a dla Polski okazałaby się stokroć tańsza. Wojsko – odmaszerować!

Właśnie kolega wrócił z lotniska w Krzesinach, gdzie oglądał loty F-16. – Fajna sprawa – powiedział – ale czy potrzeba nam tyle blachy za pięć miliardów dolarów? Czy potrzebne są samoloty, z których każdy w godzinę lotu potrafi spalić dwie tony paliwa? Czy potrzebne szkolenie pilotów za kilka milionów dolarów od głowy, jeżeli owi podniebni akrobaci uciekają potem do firm pasażerskich, bo pensje wyższe? Ha, pytania można mnożyć.

Ja wojsko uważam za kosztowną fikcję, bo w nim służyłem. Ba! – brałem nawet udział w ćwiczeniach sztabowych dowództwa Układu Warszawskiego, bo przypadkowo (gdym był podchorążym) wyszło na jaw, że potrafię pisać na maszynie – i to po rosyjsku, na klawiaturze z „bukwami” (natomiast przeznaczone do tego celu sekretarki sztab generalski porwał był na jakieś polowanie). No i na tych ćwiczeniach zdradziecko i znienacka napadło na nas NATO, ale skontrowaliśmy z radzieckimi towarzyszami broni tak skutecznie, że już po trzech dniach szczęśliwi moczyliśmy nogi w Atlantyku. Wtedy nauczyłem się, że nie ma rzeczy dla wojska – na sztabowej mapie, rzecz jasna – niemożliwych do wykonania. Mianowicie na pytanie, czemu mamy po wojnie więcej naboi niż na początku, dowódca mój odparł z poważną miną, że przyszły uzupełnienia z zaplecza. A na pytanie, skąd więcej czołgów i transporterów, choć gdzieniegdzie były przecież pod ostrzałem nieprzyjaciela, rzekł, iż uszkodzone wozy bojowe i tanki naprawiliśmy w Zakładach Taboru Kolejowego na terenie sojuszniczej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. I wszystko to w trzy dni!

Każda armia ma swoje czyny chwalebne i nie. Zbrodnie wojenne obciążają Niemców, Amerykanów i Rosjan, Serbów i Polaków – wszystkich. Lepiej więc w tę zabawę ze strzelbami zanadto nie brnąć. Bo kończy się zawsze tak, jak teraz w Afganistanie. Albo jak w każdym teatrze. W trzecim akcie strzelba musi wystrzelić. I nie ma innej opcji.

REKLAMA