Upadek Rexa Tillersona oznacza, że Trump zdecydował się na mocne decyzje w zagranicznej polityce. Jedną z nich ma być nieuchronna walka z deficytem handlowym, co oznacza w praktyce handlową wojnę z Chinami.
Cła nałożone na stal (25%) i aluminium (10%) importowane do USA, które wejdą w życie za kilkanaście dni (23 marca) niespecjalnie uderzą w chińskich producentów. W sumie jest to zaledwie 0,6% wartości chińskiego eksportu w ogóle, obliczanego na 506 mld USD rocznie.
Czytaj też:Trump wyjaśnia dlaczego zdymisjonował Tillersona. „Myślę, że będzie teraz bardzo szczęśliwy”
Prawdziwa walka dopiero się zacznie. Administracja Trumpa przygotowuje nowe taryfy celne, które ograniczą w chiński eksport. „Trump chce nałożyć na chińskie firmy 60 mld dol. obciążeń importowych. Kwoty mają dotyczyć sektora technologicznego i telekomunikacyjnego” – podała agencja Reuters. Niewykluczone, że lista obejmie nawet 100 produktów.
O ile Pekin dość spokojnie zareagował na zwiększone cła na stal i aluminium, to nie należy się liczyć, że tak samo będzie z taryfami na sprzęt z wyżej wymienionych sektorów.
Pekin zresztą już zapowiedział, że podejmie retorsje. Mają one uderzyć m.in. w eksport amerykańskiej soi i wołowiny, a także co bardzo ważne w interesy amerykańskich firm działających w Chinach.
Trump wielokrotnie podczas swojej wyborczej kampanii oskarżał Chiny o grę nie fair, zarzucając chińskiemu rządowi, ze subsydiuje swoje przedsiębiorstwa, dzięki czemu one mogą sprzedawać wyroby po cenie niższej niż koszt wytwarzania produktu.
Źródło: Bankier.pl