Palcie kościoły! Zabijajcie klechów! Jak hiszpańska rewolucja walczyła z katolickim duchowieństwem?

REKLAMA

Męczennicy hiszpańscy z XX wieku stanowią najliczniejszą grupę męczenników jednego konfliktu zbrojnego na całym świecie. W najbliższym czasie dojdzie do kolejnej masowej beatyfikacji hiszpańskich męczenników za wiarę, którzy ponieśli śmierć podczas wojny domowej w latach 1936-1939. Benedykt XVI wyniesie na ołtarze 154 osoby, które w obliczu prześladowań i śmierci nie zaparły się Krzyża, wiary w Jezusa Chrystusa, przynależności do Kościoła Katolickiego.

Wedle „katechizmu rewolucjonisty” i „przykazań Lenina” Kościół jest opium dla mas. Jest także odwiecznym wspólnikiem klasy wyzyskiwaczy. Dlatego już niemal od narodzin ruchu socjalistycznego spletli się z nim antyklerykałowie rzucający na Kościół oskarżenia o pasożytnictwo, przepych i obojętność wobec nędzy proletariatu. Wymizerowany robotnik mający na utrzymaniu żonę i trzódkę wiecznie głodnych dzieci był ostro kontrastowany z wizerunkiem opasłego księdza, który – z rewolucyjnego punktu widzenie – wiódł beztroskie, rozkoszne życie próżniaka, kosztem potu, krwi i łez wynędzniałych proletariuszy. Kościół przedstawiano jako ostoję ciemnoty, zacofania, nietolerancji i jako podstawowy hamulec postępu.

REKLAMA

W Hiszpanii ta nienawiść do Kościoła ujawniła się wraz z obaleniem ustroju monarchicznego w 1931 roku. Polityka republikańskiego rządu była wyraźnie nieprzyjazna katolikom. Wpierw masoni i liberałowie zadecydowali, że religia przestała być przedmiotem obowiązkowym dla uczniów, a niecały rok później całkowicie usunęli katechezę ze szkół. To było zaledwie preludium. Następnie zadekretowano przepędzenie Towarzystwa Jezusowego z Hiszpanii a specjalną ustawą o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych de facto zlikwidowano pozostałe zakony katolickie. Na mocy ustawy wywłaszczeniowej z maja 1933 roku władze przejęły cały majątek kościelny.

Palcie kościoły!

Władze przysłaniały oczy a lewicowa propaganda podjudzała do czynnych napaści na duchownych i wiernych. Rząd prześladował Kościół, posługując się prawem, natomiast ekstremiści republikańscy dokonywali aktów przemocy na ludziach i niszczyli dobra kościelne. Inicjatorami prześladowań, które rozpoczęły się dużo wcześniej przed wybuchem wojny domowej, byli masoni i komuniści. Akty wandalizmu i nienawiści wobec katolików narastały stopniowo. Już maju 1931 roku lewicowe bojówki spaliły kilkadziesiąt kościołów w całej Hiszpanii. Bezkarnie. Bo sam członek rządu, Manuel Azana y Diaz sarkastycznie wycedził, że „wszystkie kościoły w Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia nawet jednego republikanina”.

W wyborach parlamentarnych z 17 lutego 1936 roku górą były ugrupowania, które razem stworzyły tzw. Front Ludowy. Dominujący w nim komuniści niemal natychmiast przystąpili do realizacji swojej chorej wizji „nowej Hiszpanii”. „Nowej” – bo postępowej i bez Kościoła. Nawet gdyby trzeba było to okupić trupami setek księży, zakonników, mniszek.

Lewica wcale nie kryła swych celów. Otwarcie nawoływano do „repety” za Pirenejami „osiągnięć” bolszewickiej rewolucji. A nawet je przewyższyć! Socjalistyczna deputowana Margarita Nelken nawoływała publicznie:

– Chcemy rewolucji, ale rosyjska rewolucja nie może służyć nam za model. U nas musi wybuchnąć ogromnymi płomieniem pożar rewolucji, który dostrzegą na całym świecie, i kraj muszą zalać fale krwi, która czerwienią zabarwi morze.

Jej słowa natychmiast wcielono w czyn. Prześladowania objęły cały kraj. Rozszalałe masy plądrowały kościelne włości. We wszystkich większych miastach katedry, kościoły i klasztory były podpalane, tak jakby starano się zniszczyć ślady religijnej tradycji Hiszpanii. Już 8 marca 1936 roku spalono w Kadyksie szkołę katolicką, dom zakonny i 5 świątyń. 4 maja 1936 roku zanotowano przypadki mordowania księży i działaczy katolickich w Madrycie. Dnia 13 lipca 1936 roku bojówki lewicowe porwały z domu, a następnie zamordowały Jose Calvo Sotelo, przywódcę centro-prawicowej opozycji parlamentarnej. Pierwsze tygodnie rządów w Hiszpanii Frontu Ludowego były przepełnione przemocą: spalono 170 kościołów, zamordowano 330 osób.

      Barcelona, rok 1936, lewicowi "bojownicy" strzelają do figury Chrystusa

Na tę falę narastającego nieludzkiego i antychrześcijańskiego terroru prawica i konserwatyści odpowiedzieli powstaniem z 16 lipca 1936. Na czoło tego ruchu wysunął się wkrótce gen. Francisco Franco Behamonde

Podział terytorium państwa między dwie frakcje – lewicową i prawicową – natychmiast zrodził niezliczone tragedie ludzkie. W śmiertelnej pułapce znaleźli się tak lewicowcy po rebelianckiej stronie, jak i prawicowcy na republikańskim terytorium. Automatycznie stali się podejrzanymi, wrogami ustalonego porządku. I to w czasach gdy rozpętana w całym kraju bratobójcza gorączka uśpiła w ludziach najmniejsze nawet wahania przed eksterminacją przeciwnika. Tyczy się to także relacji na poziomie osobistym. Przyjaciele, którzy jeszcze wczoraj dowcipkowali na temat swojej przynależności do przeciwstawnych stronnictw politycznych, momentalnie przemienili się w nieprzejednanych wrogów.

Na światło dzienne wyszły powściągane przez dłuższy czas wzajemne animozje i nienawiść. Coraz częściej zdarzały się zatrzymania, uwięzienia, egzekucje. Bez przeprowadzonego, „zbędnego” postępowania sądowego lub po karykaturalnych, pokazowych procesach.

czytaj też: „Nadciągnął straszny smród”. Jak Sowieci zajmowali Lwów w 1939 roku

czytaj dalej

REKLAMA