Palcie kościoły! Zabijajcie klechów! Jak hiszpańska rewolucja walczyła z katolickim duchowieństwem?

REKLAMA

Bezczeszczenie relikwi

Zapłonęły splądrowane kościoły i klasztory. Niektórym budynkom sakralnym oszczędza się pożogi, za to zagnieżdżają się w nich bojówkarze. Po stronie republikańskiej zniszczono 22 000 świątyń, blisko połowę, która znajdowała się w kontrolowanej przez nich strefie. resztę pozamieniano w stajnie, stołówki, a nawet w domy schadzek… I tak milicjanci w Madrycie uwiecznili na fotografii moment sekwestracji jednego z kościołów. Stoją poprzebierani w ornaty i rokiety w jednej ręce ściskając karabin, jednocześnie zaś w drugiej butelkę mszalnego wina. W stołecznym kościele Świętego Józefa wielbiony wizerunek Dzieciątka Jezus z miejscowości Bola odziano w niebieski mundur milicjanta i wyposażono w karabin. W kościele Świętej Carmen anarchista Jose Olmeda i jego towarzysze bezczeszczą groby w poszukiwaniu skarbów. Wyciągają zmumifikowane szczątki starych kanoników, ustawiają je w pozycjach seksualnych nad ciałami przeorysz. Posunęli się nawet do pobierania opłaty od ciekawskich za możliwość obejrzenia tak powstałej „ekspozycji”. Najczęściej niszczono groby księży ale szczególnie rozbijano groby zakonnic. Nierzadko ich zabalsamowane zwłoki wywlekano na ulice, by ku uciesze tłumów bestialsko je profanować. przed kościołem Świętego Antoniego de Floridad lewicowcy urządzili sobie „mecz piłki nożnej”. Kopano czaszką świętego, którą wygrzebano z relikwiarza.

REKLAMA

       Siostra zakonna spalona żywcem - jedna z wielu ofiar czerwonego terroru

Skal prześladowań porażała nawet samych republikanów. W specjalnym raporcie do rządu II Republiki nawet minister sprawiedliwości Manuel Irujo pisał lekko przerażony: Wszystkie ołtarze, obrazy i przedmioty kultu zostały zniszczone, w większości w sposób świętokradczy. Wszystkie kościoły zostały zamknięte dla kultu, który został całkowicie zakazany. Większa część świątyń w Katalonii spłonęła. Tysiące księży i zakonników zostały aresztowane, uwięzione, torturowane i rozstrzelane bez sądu. Doprowadzono do całkowitego zakazu prywatnego posiadania obrazków i przedmiotów kultu. Policja dokonywała rewizji w domach, niszczyła wśród szyderstw i przemocy obrazki, figurki, religijne książki.

Dla rewolucjonistów rzeczywiście nie było nic świętego, a stopień ich zezwierzęcenia ogromny. Świętokradztwo posunęło się nie tylko do wyrzucania hostii z tabernakulów na ulicę i deptania ich lub spożywania podczas posiłków. Jedną ze scen profanacji świątyń opisał w swej książce „W czerwonej Hiszpanii” znany polski reportażysta Ksawery Pruszyński.

Wydana w 1937 roku, była zapisem jego wrażeń z ogarniętej rewolucją Hiszpanii. –

Podeszliśmy do kościoła. W głównej nawie, wysokiej i wielkiej, paliło się pod filarami kilka dużych ognisk. Rozsiedli się tu żołnierze grając w karty, potłuszczone i wymięte, przyglądając się jak inni z aluminiowego wojskowego kubka wyrzucali, także grając, duże sześciany kości. W bocznej nawie zupełnie ciemnej – bo światła z ognisk pełzały nisko po ziemi ginąc w ogromnym gmachu – tuliły się jakieś postaci. Stanęliśmy w miejscu. Od środka kościoła dolatywał gwar rozmów, przerywany jakimś okrzykiem, trzask dopalających się polan, suchy stukot wyrzucanych na posadzkę kości. Ciemna nawa dyszała tymczasem ściszonymi szeptami ust mówiących wprost w inne usta i głębokim, prawie rytmicznym sapaniem zmęczonych ciężkich oddechów. Z tulących się kilkunastu par nie ruszyła się na nasz widok żadna. Wrażenie, jakie pozostawało, było to wrażenie potrzeby, zwierzęcej i pierwotnej, wyżywającej się żywiołowo, męcząco i ciężko. Dalej nikt nie oderwał się od uścisków

 opisywał wizytę w jednym z podstołecznych miasteczek.

Tysiące męczenników

Prześladować przeciwnika, osaczyć, zabić go jakby się miało do czynienia z robactwem. Krwawa orgia rozszerzyła się na całą Hiszpanię. Dochodziło do mrożących krew w żyłach scen, które przywołują na myśl najbardziej ponure momenty w historii nie tylko Hiszpanii ale i całej ludzkości. Efektem nocnych zatrzymań przez bojówki z jednej bądź drugiej strony konfliktu są dziesiątki tysięcy rozstrzelanych osób, których ciała walały się w przydrożnych rowach, pod murami cmentarzy, za miastem w szczerym polu. Takie skrytobójcze egzekucje nazywano „dar el paseo” – spacerkiem za miasto. W trakcie trwania całej wojny domowej represje przyczyniły się do co najmniej tylu śmierci, do ilu doszło w wyniku samych działań w okopach na froncie. A być może liczebnie nawet je przewyższyły.

Szczególnie zajadle eksterminowano katolickie duchowieństwo. I nie chodziło bynajmniej o jakieś rzekome indywidualne „winy” księży lub zakonników. Powodem na skazanie na śmierć przez czerwonych oprawców była sama przynależność do Kościoła. Skala republikańskich prześladowań daje się porównać jedynie z eksterminacją Cerkwi prawosławnej podczas rewolucji bolszewickiej. Największe nasilenie zabójstw i mordów osób duchownych było w pierwszych miesiącach po wybuchu wojny. W 1936 r. zamordowano niemal 95% ofiar. Jednak ostatnie przypadki zabójstw z powodu wiary odnotowano jeszcze w 1939 r., tuż przed zakończeniem działań wojennych.

            Członek anarchistycznej milicji "prezentuje" zdobycze...

Podczas wojny domowej hiszpańscy komuniści, anarchiści i lewacy wymordowali 13 biskupów, 4184 proboszczów, 2365 zakonników, 283 mniszki. Zginęła co 5 spośród osób duchownych. W Navolmoral czerwoni kaci długo zastanawiali się, czy proboszcza ukrzyżować czy rozstrzelać. Odegrano z nim prawdziwą drogę krzyżową. Biczowano go, przywiązano drewnianą belkę do pleców, napojono octem i ukoronowano cierniową koroną. Ale na samym końcu postawiono zmaltretowaną ofiarę pod murem. W Clenpozuelos miejscowego księdza wrzucono do zagrody z bykami. Te wzięły go na rogi, a gdy duchowny dogorywał oprawcy parodiując nagrodę dla matadora obcięli księdzu uszy.

czytaj dalej

REKLAMA