[TYLKO U NAS] Terlikowski: Rewolucja w kościele. Jak to powstrzymać?

REKLAMA
Terlikowski kryzys
Tomasz Terlikowski i okładka „Najwyższego Czasu” nr 9-10. / fot. Wikipedia/Nczas

Jaki był skutek takiej interpretacji?

Biskupi zaprosili takie osoby do katedry i poprosili, żeby wszystkie przystąpiły do Komunii Świętej. W dniu kiedy opublikowano ten dokument, papież Franciszek wysłał do biskupów regionu Buenos Aires prywatny list z informacją, że ich interpretacja jest właściwa. Prywatny list, szczególnie kiedy był niejawny – a taki był początkowo – nie ma żadnego znaczenia magisterialnego. Ojciec Święty mógł go napisać, ale z punktu widzenia wiary absolutnie nic się nie zmieniało. Było w intencjach papieża, ale nie wchodziło w zakres nauczania Kościoła – ani zwykłego, ani oficjalnego. Później te listy zostały ujawnione. Najpierw przez latynoskie, hiszpańskojęzyczne portale, a później opublikowano je oficjalnie na łamach „L’Osservatore Romano”.

REKLAMA

Stały się oficjalne?

To jeszcze nie czyniło ich nauczaniem. Opublikowanie czegoś w gazecie, nawet jeśli jest to prywatny list papieża, nie czyni z prywatnego listu nieprywatnego listu. Później papież Franciszek wydał polecenie kardynałowi Parolinowi, żeby opublikować te listy w „Acta Apostolicae Sedis” i żeby uznać je za oficjalne nauczanie Kościoła. To już jest zmiana radykalna. Oznacza, że liberalna interpretacja nabrała znaczenia magisterialnego. Pytanie brzmi – bardzo poważnie zadawane przez prawników kanonicznych – czy rzeczywiście oznacza to, że Ojciec Święty miał prawo wydać takie polecenie i czy ta decyzja jest sprzeczna z innymi kanonami prawa kanonicznego i rzeczywiście obowiązuje. Ale to już jest pytanie do prawników kanonicznych. Rzeczywiście mamy do czynienia z interpretacją samego Ojca Świętego, która jest liberalna. Powtórzmy jeszcze raz: rola papieża w Kościele jest fundamentalna, ale papież nigdy nie był postrzegany przez katolików jako władca prawdy. Rolą papieża jest strzeżenie depozytu wiary, a nie jego zmienianie. Ten kryzys się nie skończy.

Jakie będą konsekwencje?

Fikcją jest przekonanie, że kryzys się skończy, gdy się skończy ten pontyfikat. To jest dyskusja, która trwa w Kościele. Pojawia się pytanie o rozumienie tradycji, pytanie o rozumienie papiestwa, rozumienie prawdy i depozytu wiary. Kościół w tych sprawach jest bardzo głęboko podzielony. Także kolejni papieże, niezależnie od tego, jakie będą ich osobiste poglądy, z tym sporem będą mieli do czynienia. Nie mam wątpliwości, że w długiej perspektywie prawda zwycięży, bo nie ma wyjścia. Natomiast ile to będzie trwało? Czy 50, 100, czy 150 lat? Wiemy, że Kościół przez takie wieloletnie kryzysy przechodził. Jedno nie ulega dla mnie wątpliwości. W tej chwili kluczowe jest pytanie o tradycję. Czy stosujemy hermeneutykę ciągłości, czy hermeneutykę zerwania. Drugi kluczowy spór jest taki: czy uważamy, że papież jest ponad prawdą, czy jednak prawda jest ponad papieżem. Mówiąc inaczej: to spór o relacje między urzędem a prawdą Objawienia. Czysto teoretycznie wszyscy się zgadzają, że papież jest strażnikiem prawdy. Ale strażnik nie jest władcą. Jest kimś, kogo rolą jest strzeżenie.

Zobacz również: Grodzka vs. Terlikowski. Czy do Polski wróciła cenzura?

Ale co to mam oznaczać w praktyce?

To jest jedno z kluczowych pytań. Wraca do nas nie tylko przy okazji małżeństwa, ale wraca na przykład przy okazji dyskusji na temat kary śmierci. 2 tys. lat nauczania Kościoła było takie, że kara śmierci jest moralna. Jan Paweł II, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie zmienił tego nauczania. Nie powiedział, że kara śmierci jest niemoralna. Powiedział, że kara śmierci, pozostając moralną, nie musi być w tej chwili wykonywana, że mamy lepsze sposoby ochrony obywateli. Można dyskutować z tą opinią, ale ona nie jest sprzeczna z poprzednim nauczaniem. Natomiast papież Franciszek w przemówieniu z października ubiegłego roku powiedział wprost, że kara śmierci jest niemoralna i niezgodna z Ewangelią. To jest sytuacja, w której od tezy „A” przechodzimy do tezy „nie A”. Stwierdzenia „kara śmierci jest moralna” i „kara śmierci jest niemoralna” to są tezy wzajemnie sprzeczne. Całkiem niedawno w wywiadzie-rzece, który przeprowadził Dominique Wolton, papież wyjaśnił, że powód zmiany tej doktryny jest taki, że zmieniła się świadomość społeczna. No tak, ale jeśli świadomość społeczna staje się elementem, który ma wpływać na doktrynę moralną, to nie ma takiego elementu doktryny moralnej, którego nie możemy zmienić. Na przykład w sprawie rozwodów świadomość społeczna też się zmieniła. Nie ma co do tego wątpliwości. Zmieniła się bardzo głęboko. Czy to oznacza, że Kościół może zmienić nauczanie? Wydaje się, że nie. Ale dyskusja na ten temat trwa i będzie trwała. Naiwni są ci, którzy sądzą, że się skończy w ciągu kilku, kilkunastu lat.

Czy docierają do Pana informacje, z których wynika, co zamierzają zrobić z petycją wiernych polscy biskupi?

Biskupi zapowiedzieli, że wydadzą własne stanowisko wobec adhortacji „Amoris Laetitia”. Miało być wydane jakiś czas temu, ale nie zostało. Na szczęście mówi się o marcu. Zobaczymy. Natomiast oczywiście rodzaj nacisku biskupów, którzy chcą być wierni Janowi Pawłowi II, wzmacnia. Natomiast postawa tych biskupów, którzy chcieliby jednak zachować sympatię kościelnego, zachodniego mainstreamu – osłabia. Tak, jak podzielony jest w tej sprawie polski episkopat, tak też podzielone są sympatie do autorów tego listu.

Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA