Zakaz handlu w niedzielę. Obalamy argumenty jego zwolenników

sklep zakaz handlu argumenty za przeciw
Sklep - zdjęcie ilustracyjne. / fot. Wikipedia
REKLAMA

Zakaz handlu to nowa ustawa przeforsowana przez etatystów i państwowców z Prawa i Sprawiedliwości, za stworzeniem której stali związkowcy z „Solidarności”. Wprowadzenie nowych przepisów motywowano oczywiście bardzo populistycznymi hasłami ujęcia się za biednymi etc. Jak jest w rzeczywistości?

Pierwsza niedziela z zakazem już 11 marca, kolejna 18 marca. Zakaz handlu w niedzielę to z całą pewnością stan nienaturalny, stworzony przez rząd, w wyniku ingerencji w wolny rynek. Każda idea polityczna zakłada mniejszą lub większą ingerencję w rynek, należy jednak zadać sobie pytanie: „czy w tym przypadku ta ingerencja jest uzasadniona?”.

REKLAMA

Czytaj też: Zakaz handlu w niedzielę to dopiero początek. „Jest wiele zawodów, które się przymusza do pracy”

W tym celu należałoby się odnieść do argumentów przytaczanych przez zwolenników zakazu handlu. To po ich stronie leży konieczność uzasadnienia wprowadzanych ograniczeń i wykazanie pozytywów, jakie ze sobą niosą.

Argument 1: Na zachodzie też tak jest i jakoś nikt nie płacze. Jest to oczywiście najgłupszy i najbardziej populistyczny pseudoargument, wykorzystywany, kiedy przykład z innego kraju jest dla danej strony pożyteczny. Należy w tym momencie przypomnieć słowa Miltona Friedmana, który mówił, że Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska. Ponadto w większości przytaczanych przez krajów istnieje ograniczenie, a nie zakaz handlu.

Argument 2: Ludzie są zmuszani do pracy. Tego typu argumentu używają często przedstawiciele związków zawodowych. W tym przypadku należy sobie odpowiedzieć na pytanie „czy zawarcie umowy o pracę jest przymusowe?”. Oczywiście nie, istnieje natomiast przymus ekonomiczny, ludzie muszą pracować w niedzielę, żeby zarobić na utrzymanie. Dzieje się tak nie dlatego, że okrutni i źli kapitaliści wyzyskują pracowników, ale przez opodatkowanie pracy! Osoby zarabiające 2650 złotych na początku pracy w Biedronce dostają do ręki 1912 złotych, a pracodawca zapłacił 3196 złotych. Przy tak niskich zarobkach ponad 1200 złotych znika w podatkach pobieranych przez państwo.

Czytaj również: Czy to musi być państwowe? Starcie większości z argumentami i logiką

Argument 3: Niedziela jest dla rodziny. Kolejny populistyczny argument. Skoro tak, to każdy powinien mieć wolną niedzielę, a nie tylko osoby pracujące w handlu – takiego rozwiązania nikt nie proponuje, bo spowodowałoby to paraliż kraju. Oczywistym jest także, że państwo nie jest od urządzania ludziom życia. To jak chcą spędzić jakikolwiek dzień tygodnia powinno być ich wolnym wyborem. Trzeba też zapytać co z osobami, które nie mają rodzin? Co ze studentami studiów dziennych, dla których weekend to jedyna okazja, żeby dorobić? Dlaczego rząd dyskryminuje tą liczną grupę?

Argument 4: Nikt nie straci pracy, klienci zrobią zakupy w inny dzień tygodnia. Oczywiście zakaz handlu obowiązujący przez jeden dzień w tygodniu nie spowoduje lawiny zwolnień, ale spowoduje spadek obrotów sklepów o kilka procent, a to przyczyni się do zwolnień. Szacunki sprzed dwóch lat mówią o 30 tysiącach zwolnień, przy obecnej sytuacji i niskiej stopie bezrobocia, będzie to może trochę mniej. To jednak dalej kilkadziesiąt tysięcy osób bez pracy. Nic dziwnego, że socjaliści ten fakt bagatelizują, w końcu parafrazując ich idola „zwolnienie jednostki to tragedia zwolnienie 30 tysięcy to tylko statystyka”.

Czytaj więcej: Bareja wiecznie żywy. Zakaz handlu wchodzi w życie. Pierwsza stacja benzynowa ze sklepem mięsnym

Argument 5: Należy wspierać małe polskie sklepy, a nie zagraniczne koncerny. W ostatnim czasie ten argument pojawia się coraz rzadziej, ale dalej jest obecny na ustach zwolenników zakazu handlu. Oznacza on nie mniej, nie więcej, że konsumenci mają mieć często mniejszy wybór i płacić drożej, być może za gorsze towary (to głównie z tych trzech przyczyn klienci wybierają supermarkety). Konsekwencją takiego podejścia jest wspieranie nieefektywnych sklepów kosztem tych, które lepiej spełniają oczekiwania klientów. Warto podkreślić, że wg raportów to właśnie w tych większych sklepach rzadziej dochodzi do omijania umowy o pracę, którą tak czczą socjaliści.

Argument 6: Polacy oczekują tej zmiany. Powoływanie się na głos większości to ostatnio dość modna metoda forsowania swoich pomysłów. Być może to przez dobry wynik Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich, którego motorem napędowym było m.in. „oddanie władzy suwerenowi”. To, że większość Polaków oczekuje tej zmiany to kłamstwo, zgodnie z ostatnimi badaniami sondażowymi 58 procent chciałoby mieć możliwość zrobienia zakupów w niedzielę, a tylko 30 procent popiera wprowadzane zmiany. Jednak fakt, że większość czegoś oczekuje, nie uprawnia rządzących do wprowadzania danych zmian, ani nie wykazuje ich słuszności!

Argumenty zwolenników zakazu handlu opierają się głównie na emocjach, ewentualnie odwołaniu do wiary lub głosu większości. Są to jednak pseudoargumenty, nic nie wnoszące do dyskusji opierane są na ww trzech sferach dlatego, że są nieracjonalne i nie mają racji bytu w przypadku odwołania się do rozumu. Wprowadzenie zakazu handlu, wbrew populistom, nie sprawia, że ktoś ma w końcu wybór. Sprawia, że wszyscy pracownicy muszą podporządkować się dyktatowi rządu.

Warto przeczytać: Expose Morawieckiego adresowane do PRL-owskiej mentalności Polaków

Najmniejszą mniejszością na Ziemi jest jednostka, a kto odmawia jej praw, nie może czynić się obrońcą innych mniejszości ~ Ayn Rand.

REKLAMA