Dueholm prosto z USA: Trump wprowadził cła na stal i aluminium. O co chodzi w wojnie handlowej

REKLAMA

Niemcy

Jeśli Niemcy (jako ósmy największy eksporter do USA) chcą eksportować stal bez cła, zapewne będą musiały zwiększyć wydatki na obronność i dostosować się do obietnicy danej w ramach NATO. Trump wielokrotnie powtarzał Niemcom, że nie podoba mu się niewypełnianie zobowiązań traktatowych. Dla przedsiębiorcy Trumpa to rodzaj kontraktu, a jego łamanie (choćby bez żadnych kar do wyegzekwowania) jest po prostu złą praktyką, mogącą na Niemcy ściągać pogardę (pomimo potencjalnego sentymentu z powodu jego rodzinnych korzeni). Dodatkowo sama stal stosowana w materiałach budowlanych to dla budowlańca i dewelopera Trumpa swoisty konik. Prawdopodobnie co jak co, ale ceny i rynek stali Trump ma w małym paluszku. Jeśli Niemcy (konkretnie niemieckie firmy) zdecydują się na wycofanie swojej stali z amerykańskiego rynku, Stany Zjednoczone niespecjalnie na tym stracą, a Niemcy na lata mogą stracić pokaźny rynek. Zobaczymy, czy nielubiana przez Trumpa Angela Merkel będzie się ostro stawiać, podburzając UE.

REKLAMA

Generalnie rzecz biorąc, cła nie są dobrym pomysłem z punktu widzenia gospodarki rynkowej (bo zwiększając cenę produktów importowanych, zmniejszają na nie popyt). W przypadku stali i aluminium, nie wydaje się, aby wprowadzone w takiej słabej formie miały katastrofalny wpływ na amerykańską gospodarkę. Trudno wyobrazić sobie, że – jak to określił wrogi Trumpowi republikański senator Jeff Flake z Arizony – przez nie dojdzie do „ekonomicznej katastrofy” (economic disaster). Flake domaga się, aby Kongres unieważnił wprowadzone przez prezydenta cła, na co specjalnie bym nie liczyła. Na krótką metę cła pomogą jednak krajowym producentom. Komentatorzy są raczej zgodni co do tego, że nie odbudują one przemysłu stalowego, który z powodu automatyzacji nie będzie już nigdy zatrudniał na taką samą skalę jak w latach największego rozwoju. Warto jednak, aby USA mogły utrzymać własną technologię i produkcję (wygląda na to, że nie grozi jej całkowite zaprzestanie) i nie uzależniały się od obcego dostawcy. Z drugiej strony, wprowadzenie ceł spowoduje, że firmy, które opierają swoją produkcję na stali z importu będą za to musiały zmierzyć się ze wzrostem kosztów na metale, czym obarczą konsumentów. Wzrost cen tych produktów spowoduje utratę miejsc pracy w innych sektorach.

Według konserwatywnej organizacji Club for Growth, pomysł narzucania ceł na stal i aluminium w jakiejkolwiek formie jest afrontem dla wolności ekonomicznej. Jest zły dla amerykańskich robotników, bo na każde potencjalnie uratowane przez cła stanowisko pracy przy produkcji stali inne zostanie utracone przy produkcji samochodów czy w sektorze budowlanym. Cła mają zaszkodzić efektowi wzrostu osiągniętego przez Trumpa dzięki reformie podatkowej i deregulacji, spowolnić rozwój gospodarki, spowodować wojnę handlową i pomóc Demokratom wygrać w 2018 roku wybory do Kongresu. Czy tak się stanie? Pożyjemy, zobaczymy.

REKLAMA