REKLAMA

Wiadomo, że skoro państwo już weszło na ścieżkę permanentnej kontroli, to już z tej ścieżki nie zejdzie. Dziś kontroli zostaną poddane wszystkie faktury, niedługo mogą to być wszystkie umowy, potem wszystkie dokumenty…

Właściwie jedynym ograniczeniem dla dalszej kontroli firm jest tylko i wyłącznie wyobraźnia państwowego urzędnika. Najważniejszy, bo pierwszy krok do wykorzystania możliwości, jakie obecnie daje technika, został już wykonany. Każdy następny będzie tylko pogłębieniem kontroli.

REKLAMA

Ile to kosztuje

Mało kto zwraca uwagę na koszt wprowadzenia JPK. Można śmiało szacować, że dla małej firmy w pierwszym roku (koszt zaktualizowanego oprogramowania księgowego oraz czas księgowej lub dodatkowa zapłata dla biura rachunkowego) będzie to co najmniej 4 tys. zł: ekstra 300 zł miesięcznie dla księgowej i ok. 400 zł na aktualizację programu księgowego. Jeśli pomnożymy to przez 1,7 mln przedsiębiorców, wychodzi całkiem pokaźna suma – 6,8 mld zł. Taki może być koszt wprowadzenia JPK dla przedsiębiorców. Ale tego kosztu nie będzie widać – dla jednego przedsiębiorcy może to być tylko 500 zł rocznie, ale dla innego nawet kilkadziesiąt tysięcy (zależy od skomplikowania prowadzenia działalności oraz liczby wystawianych faktur) w skali roku. Ile nerwów i ile dodatkowego czasu (w postaci choćby różnego rodzaju szkoleń) stracili przedsiębiorcy w imię zwiększonej kontroli? Jeśli cała operacja nie przyniesie państwu dodatkowych kilkunastu miliardów wpływów z VAT od mafii (a nie uczciwych podatników), to można uznać ten pomysł za poroniony. Gorzej, że obowiązek sporządzania JPK, z którym obecni przedsiębiorcy sobie poradzą, może odstraszyć potencjalnych przyszłych biznesmenów od założenia firmy. Trzeba bowiem sobie uświadomić, że po raz kolejny polskie państwo wprowadza nowy, bardzo czasochłonny obowiązek dla firm, które mają same na siebie zbierać haki.

Nie bardzo wiadomo, w którym kierunku pójdą urzędnicy i jak będą chcieli wykorzystać pozyskaną wiedzę i nowe narzędzie kontroli. Co jeśli się okaże, że po pierwszym roku zostaną wykluczone nieuczciwe firmy i wszyscy będą trzymać się obowiązującego prawa? Dalsze utrzymywanie systemu będzie powodować gigantyczne koszty dla przedsiębiorców przy niezmienionych wpływach do budżetu. Oczywiście urzędnicy państwowi przekonują do JPK tym, że liczba kontroli uczciwych firm spadnie (chodzi o tradycyjne kontrole, w których urzędnicy przesiadują w siedzibie przedsiębiorcy, wertując kolejno wszelkie dokumenty). Ponadto kontrole mają być krótsze. To tylko takie gadanie, bo przecież JPK nie doprowadzi do zwolnienia choćby ani jednego urzędnika – wręcz przeciwnie: należy liczyć się z tym, że zostaną zatrudnieni nowi. Dlaczego więc kontrolerzy skarbowi mieliby ustąpić miejsca jakimś plikom, programom oraz serwerom? Dlatego też przedsiębiorcy powinni liczyć się z tym, że tak jak byli tradycyjnie kontrolowani dotychczas, tak dalej będą, a ponadto co miesiąc zostaną poddani drobiazgowej kontroli krzyżowej.

Nie byłoby tych problemów, gdyby zlikwidować paskudny obowiązek zbierania faktur kosztowych w celu naliczania podatku dochodowego. Biorąc pod uwagę, że głównie na maluchach i średniakach spoczywa obowiązek płacenia tego podatku (duzi wynajmują specjalistyczne kancelarie, które „optymalizują” koszty podatkowe), to wprowadzenie podatku obrotowego (w wysokości od 0,5 do 1,0% przychodu) mogłoby się przyczynić do zwiększonych wpływów podatkowych z tego tytułu przy jednoczesnym obniżeniu opodatkowania dla przedsiębiorców (po prostu zagraniczne koncerny zaczęłyby płacić jakieś podatki w Polsce). Tylko prosty system to wróg urzędniczej sitwy, która właśnie chce jak najbardziej skomplikowanych przepisów i jak najpotężniejszych narzędzi kontroli. Dzięki JPK urzędnicza kontrola wchodzi na wyższy szczebel. Chciałoby się powiedzieć: najwyższy szczebel, ale znając inwencję naszych polityków, nie wydaje mi się, by to było ostatnie ich słowo – i jeszcze wyżej w dziedzinie kontroli przedsiębiorców będziemy wchodzić.

REKLAMA