Stanisław Michalkiewicz: Dzień klęski, dzień żałoby

Stanisław Michalkiewicz. Foto: nczas.com
Stanisław Michalkiewicz. Foto: nczas.com
REKLAMA

9 maja czasu waszyngtońskiego prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał ustawę nr 447 JUST, zobowiązującą sekretarza Stanu USA, by w ścisłej kolaboracji z żydowskimi organizacjami przemysłu holokaustu, to znaczy z „organizacjami pozarządowymi” – które tylko dlatego są „pozarządowe”, że stoją ponad rządem Stanów Zjednoczonych, który skacze przed nimi z gałęzi na gałąź – monitorował zakres i tempo realizacji żydowskich roszczeń majątkowych, jakie spodoba im się wysunąć wobec krajów, które w czerwcu 2009 roku lekkomyślnie podpisały deklarację terezińską, oraz by składał Kongresowi okresowe sprawozdania z tej inwestygacji.

Deklaracja terezińska była efektem konferencji pod tytułem „Mienie ery holokaustu”, zorganizowanej z inicjatywy Stanów Zjednoczonych, a konkretnie – delegowanego przez Hilarzycę Clintonową demokratycznego senatora Roberta Wexlera, który przewodniczył delegacji amerykańskiej. Celem tej konferencji – o czym otwartym tekstem pisał izraelski dziennik „Haaretz” – było zmuszenie Polski i Ukrainy, by „zwróciły” Żydom „własność nie posiadającą spadkobierców”.

REKLAMA

Mimo to stary dureń, czyli Władysław Bartoszewski, wysłany tam przez Księcia-Małżonka, czyli pozującego na człowieka renesansu arywistę Radosława Sikorskiego, którego stare kiejkuty – podobnie zresztą jak cały rząd Donalda Tuska – wystrugały z banana akurat na ministra spraw zagranicznych, deklarację terezińską podpisał. Ona sama co prawda nie rodziła w stosunku do państw-sygnatariuszy żadnych konkretnych zobowiązań, dostarczając jedynie „moralnego uzasadnienia” żydowskich roszczeń, ale mimo to był to ogromny sukces strony żydowskiej, bo państwa-sygnatariusze przyjęły w ten sposób – przynajmniej do aprobującej wiadomości – charakterystyczny dla cywilizacji żydowskiej, trybalistyczny sposób podejścia do stosunków własnościowych, zgodnie z którym do mienia pozostawionego gdziekolwiek przez jakiegoś Żyda mają bliżej nieokreślone uprawnienia wszyscy inni Żydzi.

Warto dodać, że w cywilizacji łacińskiej to trybalistyczne podejście do własności zostało przezwyciężone jeszcze w głębokiej starożytności, kiedy to dokonano wynalazku w postaci rozdzielenia prawa publicznego i prywatnego. Zgodnie tedy z zasadami prawa rzymskiego, własność bezdziedziczna, a więc taka, do której nie wysuwają pretensji żadni spadkobiercy ustawowi ani testamentowi, przypada państwu, którego zmarły spadkodawca był obywatelem. Ta zasada została przyjęta we wszystkich państwach cywilizowanych, również w Stanach Zjednoczonych i w Polsce.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA