Chodakiewicz o Grabowskim, Engelking-Boni i Grossie. „Plagiat jest najwyższą formą pochlebstwa”

REKLAMA

Jeden z niewielu

Jednak – jeśli chodzi o specjalistów od Holokaustu – największe wrażenie zrobił chyba na mnie Raul Hilberg (1926-2007). Jak przystało na historyka wzorującego się na szkole Leopolda von Rankego, Hilberg przebadał miliony stron dotyczących eksterminacji Żydów przez Niemców. Podkreślał też, że w Europie wszyscy właściwie kolaborowali – oprócz Polaków. Był zresztą hardy od początku. Jako nastolatek w 1942 roku zadzwonił do słynnego amerykańskiego syjonisty, rabina Stephena Wise’a, i spytał go, co ma on zamiar zrobić, aby pomóc masowo mordowanym Żydom w Europie, na co Wise rzucił słuchawką.

REKLAMA

Po wojnie (a służył w 45 Dywizji Piechoty i okupował III Rzeszę) Hilberg poszedł do Brooklyn College, gdzie pokłócił się z profesorem Hansem Rosenbergiem, żydowskim Niemcem, który uznał, że najstraszliwsze zbrodnie na ludności cywilnej popełniono w czasie okupacji Hiszpanii przez Napoleona. Zagłada Żydów się nie liczyła. Potem jako doktorant na Uniwersytecie Columbia Hilberg starł się na ten sam temat ze swoim doradcą do spraw dysertacji. Profesor Franz Neumann powiedział mu, że badanie mordu na Żydach to „pocałunek śmierci” dla kariery Hilberga. Podobnie myśleli wydawcy. Dopiero po sześciu latach od obrony nieznana bliżej oficyna zdecydowała się opublikować jego doktorat, ale dopiero po tym, jak za wszystko zapłacił pewien żydowski filantrop.

Hilberg kontynuował samotne żeglowanie przez całe życie. Jako jeden z nielicznych w akademii popierał Normana Finkelsteina – autora „Przedsiębiorstwa Holokaust”. Ostro zwalczał Daniela Goldhagena, któremu zarzucał miałkość intelektualną w atakach na papieża Piusa XII oraz stereotypach antyniemieckich, a którego metodologię powielił Jan Tomasz Gross. Hilberg również nie był pod wielkim wrażeniem tego ostatniego. Ale Hilberg to wyjątek. Reszta jest przewidywalna w swojej polonofobii, politycznej poprawności i postmodernistycznej dekonstrukcji.

Gross i spółka

Większość „mistrzów” to akolici Jana Tomasza Grossa oraz jego starsi sponsorzy intelektualni. Nawet tacy jak Antony Polonsky, uprzednio starający się zachować równowagę, coraz bardziej zatracają proporcje. Nota bene Polonsky to były marksista z Południowej Afryki, pochodzący z wywodzącej się z Polski rodziny żydowskiej. Gdy byłem świeżo upieczonym doktorem, dzwonił do rozmaitych osób – w tym i mego byłego promotora, Istvána Deáka, jak również do mojego pracodawcy na Uniwersytecie Wirginii – aby wywalono mnie z uczelni. Sympatyczny misio.

Jeden z najbardziej zjadliwych towarzyszy z „grossjady” to Piotr Wróbel. W 1995 roku na Uniwersytecie w Toronto Polonia kanadyjska ustanowiła Katedrę Historii Polski im. Konstantego Reynerta – patrioty, kapitana żeglugi wielkiej. W momencie przekazania funduszy Polonia straciła kontrolę. Na katedrę wyznaczono Wróbla z Żydowskiego Instytutu Historycznego. I było odwrotnie, niż miało być. Zamiast historii polskiej jest historia antypolska. Naturalnie Wróbel z radością dołączył do Polonsky’ego i innych, aby niszczyć mnie na wszelkie sposoby. Opisał to wszystko profesor John Radziłowski, któremu Wróbel osobiście chwalił się na ten temat. I właśnie pod takie skrzydła trafił Tomasz Frydel.

Czytaj dalej ->

REKLAMA