Zarówno były, jak i obecny marszałek Sejmu znajdują się pod lupą prokuratury. Płatne dyżury lekarskie Stanisława Karczewskiego zbada Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Nie wyklucza, że doszło do oszustwa.
Były marszałek Senatu Stanisław Karczewski będąc parlamentarzystą dorabiał w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą. Dodatkowe dyżury lekarskie sprawiły, że majątek Karczewskiego wzrósł o 400 tys. zł przez 6 lat. Oficjalnie pełnił je jako lekarz przebywający na bezpłatnym urlopie.
„Gazeta Wyborcza” podaje, że prokuratura sprawdza, czy istnieje pisemne zawiadomienie o dodatkowej pracy byłego marszałka. Prosi też o kopie oświadczeń Karczewskiego o spełnieniu warunków do otrzymywania uposażenia senatorskiego.
Sam Karczewski, dziś wicemarszałek Senatu, przekonuje, że nie ma sobie nic do zarzucenia. – Pracowałem na dyżurze. To tak, jakby dziennikarz wziął urlop bezpłatny i od czasu do czasu napisał jakiś artykuł do gazety. Tak sobie to wyobrażam – tłumaczył się w mediach.
Na celowniku prokuratury znalazł się też obecny marszałek Senatu, Tomasz Grodzki. W grudniu wszczęto śledztwo w sprawie korupcji w szpitalu, którym zarządzał. Podobnie jak w przypadku Karczewskiego, także Grodzki utrzymuje, że jest niewinny.
PiS chce dla siebie jeszcze jednego wicemarszałka. Proponuje zmianę prawa