Zgrzyty w obozie władzy. Ziobro i Gowin idą na noże, Kaczyński musi interweniować

Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro/fot. PAP/Jakub Kamiński
Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro/fot. PAP/Jakub Kamiński
REKLAMA

W obozie władzy coraz bardziej uwydatnia się konflikt na tle ideologicznym i wizerunkowym. Po przeciwnej stronie barykady stoją Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin. To tylko różnica zdań czy może zajmowanie strategicznych pozycji i wewnętrzna walka o schedę po Kaczyńskim?

Choć oczywiście nie jest znana data odejścia z polityki Kaczyńskiego, to nie ulega wątpliwości, że były premier jest już bliżej niż dalej politycznej emerytury. Na władzę absolutną czają młodsi. A swoje ugrać chcą Porozumienie Gowina i Solidarna Polska Ziobry.

Widać choćby odmienne podejście obu stron do chaosu sądowego, jaki opanował Polskę. Gowin chce spór łagodzić. Uczestniczył w inicjatywach naukowców organizujących „okrągłe stoły” dla sądownictwa, mówił też o wypracowaniu kompromisu.

REKLAMA

Ziobro wręcz przeciwnie – kurs zaostrza. W miniony weekend zorganizował nieplanowaną wcześniej konwencję Solidarnej Polski, której przesłanie brzmiało: ani kroku wstecz. A na niej wbił delikatną szpilę Gowinowi. Podkreślał, że ten nie wysłał żadnego listu do odczytania na konwencji, w przeciwieństwie chociażby do Kaczyńskiego.

Jarek jest miękiszonem. My idziemy z „kastą” na ostro, tu nie ma miejsca na układanie się z patologią – mówi o Gowinie „Wirtualnej Polsce” anonimowo jeden z działaczy Solidarnej Polski.

To jasne, że szefowi nie podoba się sposób, w jaki to wszystko jest przepychane i dociskane kolanem, przepraszam, „na chama”. To my zgłaszaliśmy poprawki do projektu ustawy o sędziach, to my próbowaliśmy rozmawiać z opozycją. I chcemy rozmawiać nadal. Nie jesteśmy siepaczami – kontruje na łamach „WP” polityk Porozumienia.

Kaczyński musi interweniować

Rozdźwięk między „ziobrystami” i „gowinowcami” widoczny jest coraz bardziej. W obozie władzy tych pierwszych żartobliwie nazywa się „złymi” policjantami, drugich „dobrymi”.

Premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który cieszy się bezgranicznym zaufaniem Kaczyńskiego, bliżej do tych drugich. Bliżej do „gowinowców” również Andrzejowi Dudzie. Urzędujący prezydent, chcąc sięgnąć po reelekcję, musi otworzyć się na nowy elektorat i zdobyć głosy tzw. „centrum”. Kurs zaostrzany przez Ziobrę temu nie sprzyja.

Pożar gasić musi sam Kaczyński. Po kilkutygodniowej nieobecności spowodowanej problemami zdrowotnymi, ma włączyć się do kampanii prezydenckiej. I wyznaczyć narrację, spójny przekaz, któremu podporządkują się wszyscy.

Także Ziobro i Gowin. Na czas kampanii prezydenckiej topór wojenny ma zostać zakopany. Osobiste ambicje będą musieli schować do kieszeni, ale ziarna, które wykiełkują w odpowiednim momencie, już zasiali.

REKLAMA