To mogły być „bomby” zarazy. Chóry, lekcje tańca i imprezy mogą „odpowiadać” za 80 procent zarażeń

Bar w Sztokholmie. Mimo epidemii zabawa w Szwecji trwa w najlepsze. Zdjęcie: Stella Pictures/ABACAPRESS.COM Dostawca: PAP/Abaca
Bar w Sztokholmie. Mimo epidemii zabawa w Szwecji trwa w najlepsze. Zdjęcie: Stella Pictures/ABACAPRESS.COM Dostawca: PAP/Abaca
REKLAMA

Wiele wskazuje na to, że najbardziej do rozprzestrzeniania się zarazy przyczyniły się pojedyncze imprezy, czy wydarzenia. Mniejsze znaczenie zaś miało zarażenie się w wymiarze indywidualnym.

Naukowcy cały czas starają się opracować model rozprzestrzeniania się zarazy, by na podstawie tego, można było określić jakie działania prowadzą do jej ograniczania. Wiele zaczyna wskazywać na to, że pojedyncze wydarzenia, czy imprezy zamieniły się w epidemiologiczną bombę.

Tak jest w przypadku wielu chorób zakaźnych, gdy niewielka cześć populacji zaraża dużą. Np w przypadku epidemii Eboli stwierdzono, że jednym z głównych ognisk zarazy stały się uroczystości pogrzebowe.

REKLAMA

Prawdopodobnie podobny mechanizm zadziałał w przypadku koronawirusa. Naukowcy z London School of Hygiene and Tropical Medicine oraz Alan Turing Institute uważają, że około 10 proc osób może „odpowiadać” aż za 80 procent zarażeń koronawirusem. Wskazują na m.in przypadki bardzo dużej liczby zarażeń do jakich doszło np. wśród członków różnych chórów na świecie.

Pięćdziesięciu członków berlińskiego chóru katedralnego zaraziło się wirusem po marcowej próbie, w Anglii. Ofiarą wirusa byli również członkowie chóru w Amsterdamie. Ze 130 osób, aż 102 zachorowały. To samo odnotowano w przypadku chóru w stanie Waszyngton na zachodnim wybrzeżu USA.

Z kolei w Korei Południowej okazało, się, że spośród wszystkich osób, które zaraziły się w czasie 3 tygodni, aż 124 uczęszczały na zajęcia taneczne. W tym przypadku dużą rolę mogły odegrać same ćwiczenia fizyczne, wilgoć i duchota w pomieszczeniach spowodowane intensywnym poceniem się. W przypadku chórów chodzić tez może o kwestie związane z emisja głosu, a potem wydarzeniami towarzyskimi po koncertach.

Jak twierdzą naukowcy londyńskiej szkoły i instytutu takiej liczby zarażeń nie odnotowano np. na zajęciach jogi, mimo, iż mogła w nich brać udział także duża liczba osób. Sama więc intensywność i rodzaj ćwiczeń w pomieszczeniach może mieć wpływ na tempo rozprzestrzeniania się zarazy. To związane jest także z intensywnością oddychania.

Przypuszcza się, że w Europie bomba koronawirusa wybuchła w austriackim kurorcie narciarskim Ischgl. Chodzi zwłaszcza o bar Kitzloch znany z ponarciarskich imprez. Modną zabawą w lokalu jest tzw. piwny ping pong, który polega na pluciu przez uczestników to samą piłeczką do kufli z piwem. Stamtąd zarazę rozwieźli turyści z Niemiec, Islandii, Norwegii, Danii i Wielkiej Brytanii.

Wnioski nie sa jeszcze ostateczne. Potrzeba jeszcze wielu dodatkowych danych. Chodzi jednak o to by określić jakie rodzaje zachowań i jakie miejsca zwiększają ryzyko zachorowań i tam nakładać odpowiednie ograniczenia, a nie na wszystkie pozostałe, gdzie zagrożenie jest znacznie mniejsze. Inaczej mówiąc chodzi o to, by ustalić czy po galeriach handlowych można sobie chodzić taka jak przed zarazą, a brać udział w lekcjach tańca należy już na innych, zmienionych zasadach.

REKLAMA