Krzysztof Bosak ośmieszył rozumowanie szefa młodzieżówki PiS Michała Moskala

Krzysztof Bosak i Michał Moskal.
Krzysztof Bosak i Michał Moskal. (kolaż/ Fot. PAP/Twitter)
REKLAMA

Michał Moskal, przewodniczący Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości, który stoi za ustawą o zakazie hodowli zwierząt futerkowych, w mediach społecznościowych broni ze wszystkich sił swojego projektu. Nadział się na mocną kontrę ze strony Krzysztofa Bosaka.

Przedstawiony we wtorek projekt PiS, który firmował sam Jarosław Kaczyński, zakazuje m.in. hodowli zwierząt futerkowych w celu pozyskania z nich futer (z wyjątkiem królika) oraz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych.

Krzysztof Bosak z Konfederacji zarówno w Polsacie News, jak w Polskim Radiu24 zdecydowanie krytykował projekt przedstawiony przez PiS, za którym stał Moskal. – PiS chce zrobić recydywę, czyli zabić branżę futerkową na podstawie lewicowych potrzeb i regularnych kłamstw lewicy – mówił Bosak.

REKLAMA

Zgadzam się, że trzeba dbać o zwierzęta, troszczyć się o nie, ale jeśli w Polsce zakaże się hodowli zwierząt, to popyt zostanie obsłużony w innych państwach i te standardy mogą być jeszcze niższe. Poprawiajmy byt zwierząt, ale nie zabijajmy polskiej gospodarki – tłumaczył poseł Konfederacji.

Moskal zarzuca Bosakowi cynizm

Szef młodzieżówki PiS w Polskim Radiu zarzucił Bosakowi cynizm. Przekonywał, że hodowla zwierząt futerkowych to niszowa branża. – Fakty są takie, że w hodowli zwierząt pod futra zatrudnionych jest mała ilość osób – w skali polskiego przemysłu jest to 0,3 proc. zatrudnień. Przedsiębiorcy, którzy uczciwie prowadzą swoje biznesy są w stanie zrezygnować z tego i przekwalifikować się – mówił Moskal.

Dyskusja przeniosła się do internetu. Internauci wskazywali, że branża zapewnia pracę 50 tys. osób. Ucierpią nie tylko oni, ale i firmy kooperujące z fermami, bo to naczynia połączone. Eksperci wskazują ponadto, że hodowane norki zjadają rocznie kilkaset tysięcy ton produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego (pozostałości rybne, drobiarskie itp.). Pozyskują je od innych firm jako odpady. Gdy firmy te nie będą mogły odpadów sprzedać, będą musiały odpady utylizować. Poniosą tego wysokie koszty (na marginesie: rynek utylizacji w Polsce zdominowały firmy niemieckie), co spowoduje wzrost cen produktów.

Bosak ripostuje Moskala

Moskal podtrzymuje swoje zdanie. I przekonuje w internecie, że branża nie zapewnia 50 tys. miejsc pracy. „Tu znowu mit więc od razu prostujemy. Liczba wszystkich osób pracujących w tym przemyśle w EUROPIE była w 2016 r. szacowana na 60 tys. więc widać jak na dłoni, że ta liczba jest przekłamana. W Polsce zatrudnienie w tej gałęzi można szacować na 0.03-0.06% polskiego rynku pracy” – napisał.

Bosak szybko skontrował. Ironicznie zasugerował, że skoro branża futrzarska stanowi tak mały odsetek polskiego rynku pracy (więc wg Moskala można likwidować), to nic nie stoi na przeszkodzie, by zlikwidować kolejną niszową branżę – konkretnie miejsce pracy Moskala.

„W kadrach polityki demokratycznej pracuje mniej niż promil Polaków. Czy sądzi Pan, że to dobra podstawa żeby uznać Pańskie miejsce pracy w biurze Jarosława Kaczyńskiego za zbędne i je zdelegalizować, a Panu pozwolić przekwalifikować się? Rynek nawet by tego nie odczuł” – odpowiedział Moskalowi Bosak.

REKLAMA