Nowy Jork upada? Masowy exodus z miasta rządzonego przez burmistrza komunistę

Nowy Jork upada. Pogrążone w katastrofie gospodarczej miasto pada jeszcze ofiarą Antify i BLM. Zdjęcie: EPA/JASON SZENES Dostawca: PAP/EPA.
Nowy Jork upada. Pogrążone w katastrofie gospodarczej miasto pada jeszcze ofiarą Antify i BLM. Zdjęcie: EPA/JASON SZENES Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA

Co najmniej 300 tysięcy osób wyprowadziło się z nowego Jorku w ciągu zaledwie 8 miesięcy tego roku. Powodem są fatalne rządy komunistycznego burmistrza.

Dziennik „New Jork Post” podaje, iż pomiędzy 1 marca, a 31 października z miasta wyprowadziło się co najmniej 300 tysięcy mieszkańców. Gazeta powołuje się na dane uzyskane z z Amerykańskiego Urzędu Pocztowego. Złożono w nim 295 tysięcy wniosków o zmianę adresu pocztowego z nowojorskiego na jakiś inny. Ale tych, którzy wyprowadzili się z miasta może być znacznie więcej.

Dane są bowiem agregowane i podawane dopiero wtedy, gdy co najmniej 11 nowych podań o adres dotyczy danej lokalizacji. Jeśli więc w dane miejsce przeprowadziło się mniej niż 11 osób, to dane nie są przesyłane do centralnego biura amerykańskiej poczty. Dane tez również nie uwzględniają tego, iż w ramach rodziny nie wszyscy składają wnioski o zmianę adresu.

REKLAMA

Liczby i tak są jednak przytłaczające. Codziennie, oficjalnie z miasta wyprowadza się ponad 1200 osób. To oznaczałoby 450 tysięcy rocznie. Już w tej chwili szacuje się, że ok 15 procent mieszkań w droższych dzielnicach miasta stoi pustych.

W pierwszej kolejności wyprowadzają się bowiem ludzie zamożniejsi. Wśród nich wielką grupę stanowią emeryci, albo ludzie utrzymujący się z czynszów, czy dochodów kapitałowych. Kolejne to osoby niezależne zawodowo – często specjaliści, którzy nie będą mieli problemów z uzyskaniem pracy w innym miejscu. Ruch jest tak duży, że firmy przeprowadzkowe nie nadążają z realizacja zamówień.

Wiosną tego roku za główna przyczynę przeprowadzek uznawano pandemie koronawirusa. Teraz jest już jasne, że doprowadzają do tego rządy komunistycznego burmistrza i związany z tym też wielki wzrost przestępczości. Na początku pandemii miasto zostało całkowicie praktycznie zamknięte. To nie uchroniło go jednak przed wielka liczbą zgonów z powodu koronawirusa. Spowodowało jednak upadek ogromnej liczby biznesów, a zwłaszcza restauracji. Te są zaś jedną z wizytówek miasta. Swoje dołożyły bandy BLM i Antify demolujące latem miasto.

Burmistrz wypuścił też z więzień ogromna liczbę przestępców. Wszystko z powodu zagrożenia pandemią w zamkniętych placówkach. To oczywiście skutkowało wielkim wzrostem przestępczości. Wiele okolic upada z powodu fatalnych, lewicowych pomysłów burmistrza. I tak w ramach „walki” z nierównościami społecznymi zaczął on zakładać przybytki dla bezdomnych w bogatych rejonach miasta. To oznaczało, że pojawili się tam narkomani (to oni są największą grupą bezdomnych) osoby z problemami psychicznymi, przestępcy etc. Z dnia na dzień bogate kwartały zaczęły stawać się śmietniskiem, z narkomanami leżącymi na chodnikach. Wartość nieruchomości zaczynała w takich miejscach gwałtownie spadać i rozpoczynały się wyprowadzki.

Ponieważ w pierwszej kolejności z miasta wyprowadzają się osoby zamożniejsze, to to napędza mechanizm kolejnych wyprowadzek. Wyprowadzka bogatych oznacza utratę podatków odprowadzanych do miejskiej kasy. To przekłada się na jakość usług komunalnych. Miasto znów zaczyna tonąć w śmieciach, coraz gorzej funkcjonuje transport miejski, obniża się poziom szkół etc. Jakość życia staje się coraz niższa, co napędza oczywiście znów wyprowadzki.

Upadki miast nie są czymś wyjątkowym w Stanach Zjednoczonych. Tak się składa, że dotyczy to niemal wyłącznie miejsc, gdzie rządza Demokraci. Najbardziej znany przykład to Detroit, niegdyś najbogatsze miasto w Stanach Zjednoczonych. W 2013 roku miasto ogłosiło bankructwo. Mimo gigantycznej pomocy federalnej do dziś się nie podniosło i jest miastem jak z filmów katastroficznych.

REKLAMA