Pawlicki „bohatersko” blokował antyaborcyjną ciężarówkę. Aktor pokazał wulgarny gest i uciekł przed policją [VIDEO]

Antoni Pawlicki blokujący furgonetkę pro-life w wulgarnym geście/Fot. screen Facebook
Antoni Pawlicki blokujący furgonetkę pro-life w wulgarnym geście/Fot. screen Facebook
REKLAMA

Wczoraj w okolicach Ronda Jazdy Polskiej w Warszawie doszło do kolejnego „obywatelskiego zatrzymania” furgonetki Fundacji Pro – Prawo do Życia. Tym razem na środku jezdni stanął swoim sportowym Fordem Focusem RS aktor Antoni Pawlicki. Swoim „wyczynem” pochwalił się w sieci.

– Postanowiłem zatrzymać się na środku drogi w Warszawie, ponieważ zobaczyłem tę szatańską ciężarówkę, finansowaną przez Ordo Iuris, czyli zagraniczną sektę międzynarodową, neokatolicką, która znowu jeździ po Polsce… po Warszawie i rozwozi te szatańskie teorie – grzmiał Pawlicki.

Gwiazdor, znany m.in. z „Czasu honoru”, nic sobie nie robił z próśb jednej z uczestniczek ruchu drogowego, która usiłowała go namówić, by odjechał. W „spontanicznej blokadzie” brało udział także dwóch rowerzystów.

REKLAMA

Zajście zostało zarejestrowane zarówno z perspektywy aktora, jak i kierowcy furgonetki. Nagrania można zobaczyć, klikając w odnośniki.

Ostatecznie Pawlicki postanowił odjechać, zanim na miejscu zjawiła się policja. Zdążył jednak wcześniej pokazać obraźliwy gest w kierunku kierowcy furgonetki.

Blokujący twierdzili, że znakomitym pomysłem na powstrzymanie pro-liferów będzie urządzanie częstych blokad w centrum miasta. Przybyła na miejsce żandarmeria wojskowa zapewniła zespół furgonetki, że będzie monitorować sytuację.

Stop biznesowi śmierci

Furgonetka, którą zablokował aktor, to pojazd nowej kampanii „Stop biznesowi śmierci”, która rozpoczęła się w październiku. Dotyczy ona „aborcji domowej”, czyli mordowania dzieci nienarodzonych za pomocą pigułek poronnych. Na samochodzie widnieją zarówno obrazy przedstawiające prawdziwe oblicze aborcji farmakologicznej, jak również przedstawicielki Aborcyjnego Dream Teamu, które otwarcie chwalą się pomocnictwem w tym procederze. Justyna Wydrzyńska, Natalia Broniarczyk i Karolina Więckiewicz pojawiły się swego czasu na okładce „Wysokich Obcasów” w koszulkach z napisem „aborcja jest OK”. Właśnie to zdjęcie umieszczono na furgonetce.

„Naszym celem jest szerzenie wiedzy na temat metody farmakologicznej przerwania ciąży oraz promowanie pozytywnego przekazu dotyczącego aborcji, opartego na prawdziwych doświadczeniach osób, które miały aborcję oraz tych, które je wspierają” – podkreśliły aborcjonistki.

Tymczasem brytyjskie doświadczenia pokazują, że aborcja farmakologiczna nie tylko jest zabójcza dla dziecka, lecz także może być niebezpieczna dla matki. Wielka Brytania, pod pretekstem mniemanej pandemii – zresztą zgodnie z zaleceniami WHO, w marcu 2020 roku dopuściła „domową aborcję”. Do września skorzystało z tego co najmniej 90 tys. kobiet mieszkających na Wyspach. Z brytyjskiego ministerstwa zdrowia wyciekł jednak mail, z którego wynika, że w toku jest co najmniej 13 śledztw związanych z procedurą „domowej aborcji”. Dwa z nich dotyczą śmierci kobiety. Dochodzi także do nadużyć związanych z przyjmowaniem pigułek przez kobiety po dozwolonym prawnie terminie zabicia dziecka. W przypadku Wielkiej Brytanii jest to 10. tydzień.

– Wprowadzenie aborcji domowych (niezależnie od pandemii COVID-19) jest polityką, która odstąpi od podstawowych zasad obowiązku opieki poprzez odpowiednią ocenę kliniczną, podnosząc w ten sposób ryzyko poważnych obrażeń i krzywd wyrządzanych kobietom, które same stosują mifepristone i mizoprostol w domu – stwierdził dr Gregory Gardner, wieloletni lekarz ogólny i honorowy wykładowca na Uniwersytecie Birmingham.

Wśród zagrożeń medyk wymienił ryzyko infekcji, krwotoki, urazy psychiczne oraz ryzyko przyszłych porodów przedwczesnych. Podkreślał również, że przyjęte na Wyspach prawo może doprowadzić do wzrostu liczby kobiet zmuszanych do aborcji.

Źródła: Instagram/Facebook

REKLAMA