Kraska: otwarte lokale zwiększają liczbę zakażeń. Mentzen udostępnia badania, które obalają rządowe bzdury

Sławomir Mentzen, Waldemar kraska Źródło: YouTube, collage
Sławomir Mentzen, Waldemar kraska Źródło: YouTube, collage
REKLAMA

Otwieranie restauracji, hoteli i siłowni powoduje zwiększoną liczbę zakażeń. Wskazują na to badania naukowe – powiedział wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Sławomir Mentzen udostępnił na Twitterze badania z Niemiec i pokazują one coś zupełnie odwrotnego.

– Z punktu czysto medycznego, epidemiologicznego, otwieranie restauracji, otwieranie hoteli, a także siłowni czy też branży fitness powoduje – to są naprawdę twarde badania naukowe – zwiększoną liczbę zakażeń – podkreślił w piątek rano w Programie Pierwszym Polskiego Radia wiceminister Kraska.

– Tak wyglądają te amerykańskie badania. Inne badania to potwierdzają, że te miejsca są miejscami wysokiego ryzyka. To nie stoki powodują, że się zakażamy, ale potem wracamy do hoteli, do restauracji. Mieszają się różne grupy wiekowe. Łatwo dochodzi niestety do zakażeń – plótł dalej wiceminister.

REKLAMA

Pisowski polityk powołał się na badanie Uniwersytetu Stanforda, które dotyczyło Chicago w USA. Nie podał rzeczonych „innych badań”, a szkoda, bo Chicago jest od Polski bardzo daleko, a amerykańska kultura wychodzenia do restauracji i imprezowania w pubach jest zupełnie inna niż nasza.

Z pomocą Krasce przyszedł Sławomir Mentzen, przedstawiciel wolnościowego skrzydła Konfederacji. Polityk i ekonomista przedstawił badania z Niemiec, które opublikowało Deutsche Welle. Niemcy leczą zdecydowanie bliżej Polski – geograficznie i kulturowo.

Z badań tych wynika, że najczęściej do zakażeń dochodzi w prywatnych domach, domach opieki i szpitalach. Dalej są miejsca pracy, szkoły etc. Restauracje i siłownie według tego badania nie stanowią szczególnie poważnego zagrożenia.

Badania przeprowadził Instytut Roberta Kocha między marcem a październikiem 2020. W artykule czytamy, że „Restauracje, hotele i pensjonaty są przyczyną tylko niewielkiego odsetka zakażeń w Niemczech, ale należą do najbardziej dotkniętych nowymi restrykcjami. Ryzyko infekcji w transporcie publicznym jest najwyraźniej jeszcze mniejsze”.

Jeśli jednak wiceminister Kraska powołuje się na badania Uniwersytetu Stanforda, to upraszamy, by nie robił tego wybiórczo. Według badań tego ośrodka bowiem lockdown nie przyniósł większych korzyści w kontekście rozprzestrzeniania się COVID-19 niż dobrowolne środki, takie jak utrzymywanie dystansu społecznego lub ograniczenie podróży.

Badacze analizowali dane z Anglii, Francji, Niemiec, Iranu, Włoch, Holandii, Hiszpanii i USA, które wprowadziły blokady gospodarek, porównując to z sytuacją w Szwecji i Korei Południowej, które zastosowały dużo mniej restrykcji.

Zastosowali model matematyczny i porównali „sumę skutków niefarmaceutycznej interwencji i dynamiki epidemii” w państwach, które wprowadziły surowe restrykcje i w tych, które obrały odwrotny sposób walki z pandemią.

To co ustalili jest bardzo ciekawe.

Okazuje się, że „nie ma wyraźnego, znaczącego korzystnego wpływu (bardziej restrykcyjnych środków) na wzrost ilości przypadków (koronawirusa) w żadnym kraju”.

Zostając jeszcze w USA odsyłamy Kraskę do przykładu Kaliforni i Florydy. „Dwa stany, dwie bardzo różne taktyki na COVID … ale ten sam przygnębiający wynik: Kalifornia nakazała ścisłe zamknięcie, podczas gdy Floryda ‚ufała zdrowemu rozsądkowi’ i teraz oba mają prawie identyczne wskaźniki zachorowań, hospitalizacji i zgonów” – podaje Daily Mail.

Źródło: Deutsche Welle, Daily Mail, PAP, Twitter, NCzas

REKLAMA