Policja podsumowała sobotni „Marsz o Wolność” w Warszawie pod kątem statystyk. Dla mundurowych była to znakomita okazja, by podreperować finanse oraz popisać się przed przełożonymi w postaci dużej liczby mandatów. Co z tego wyszło?
Policjanci na protestujących nałożyli 69 mandatów karnych, ale jednocześnie musieli skierować blisko 800 wniosków do sądu i ponad pół tysiąca notatek do sanepidu. Ni mniej ni więcej oznacza to, że zdecydowana większość protestujących mandatów nie przyjęła.
Rzecznik Komendanta Stołecznego Policji poinformował, że w sobotę policjanci wylegitymowali 1148 osób.
Nałożono 69 mandatów karnych, a blisko 800 wniosków o ukaranie zostanie skierowanych do sądu, z czego ponad 100 dotyczy osób, które tamowały ruch. Policjanci poinformowali również, że w związku z naruszonymi obostrzeniami do sanepidu skierowanych zostanie 538 notatek.
Policja stosuje zasadę „zero tolerancji”
„Wczoraj zgodnie z naszą zapowiedzią przyświecała nam zasada zero tolerancji. Podjęto czynności wobec wszystkich osób, które w naszej ocenie dopuściły się naruszeń przepisów prawa” – powiedział nadkom. Sylwester Marczak.
Policjanci zatrzymali sześć osób. Czterech z nich dopuściło się podobno naruszenia nietykalności cielesnej policjanta, a jedna była poszukiwana listem gończym. Ostatnia z zatrzymanych osób miała przy sobie narkotyki.
Jednocześnie policja dodała, że analizuje monitoring i nie wyklucza kolejnych zatrzymań.
Postępowanie będzie prowadzone także wobec organizatorów „Marszu o Wolność”. Według policji sprowadzili oni zagrożenie. Zgromadzenie początkowo było legalne, bo zarejestrowane w miejskim urzędzie, ale chwilę po rozpoczęciu zostało rozwiązane.
CZYTAJ TAKŻE: „Marsz o wolność” ruszył. Organizatorzy i część uczestników otoczona kordonem [VIDEO]
Policja zapowiada, że w nadchodzących dniach będzie działać zdecydowanie wobec osób naruszających wydane przez rząd covidowe rozporządzenia.
„Powód jest prosty, na dniach liczba zgonów w Polsce z powodu wirusa przekroczy już 50 tys. osób. To po naszej stronie leży ogrom zadań związanych właśnie z pilnowaniem, by obostrzenia były przestrzegane, a każda osoba, która je lekceważy, musi mieć świadomość, że lekceważenie zasad bezpieczeństwa wydłuża pandemię w naszym kraju” – powiedział Marczak.
CZYTAJ TAKŻE: Niedzielski grozi protestującym Polakom. Kiedy wściekłe feministki urządzały swoje masowe spędy, to nie był taki odważny
„Marsz o Wolność” przeszedł ulicami Warszawy
W sobotę w Warszawie pod hasłem „Marsz o Wolność” odbył się protest przeciw wprowadzeniu przez rząd przepisów sanitarnych oraz ograniczeń w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
Uczestnicy protestu zgromadzili się przed Pałacem Kultury i mieli przejść na Pole Mokotowskie. Demonstranci byli w większości bez maseczek, mieli transparenty z napisami „Fałszywa pandemia. Dość kłamstw”, „Stop przymusowym szczepieniom”, „Stop plandemii”, „Stop terapii genetycznej”, „Dzieci do szkoły”.
Policja w związku z otrzymaniem informacji od przedstawicieli stacji sanitarno-epidemiologicznej, że zachowania osób biorących udział w zgromadzeniu prowadzą do zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego, wystąpiła do przedstawiciela organu gminy o rozwiązanie zgromadzenia.
Zgromadzenie zostało rozwiązane, ale mimo to jego uczestnicy ruszyli w kierunku Pola Mokotowskiego; doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze zostali zaatakowani; policja użyła m.in. pałek służbowych, ręcznych miotaczy gazu i granatów hukowych.
Ivan Komarenko i policja na „Marszu o Wolność”. Zaskakujące zdarzenie [VIDEO]