Błyskawiczna weryfikacja. Jak COVID zdemaskował „antysystemowców”

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA
Przez ostatnie lata prawdziwą furorę robiło pojęcie „polityka antysystemowego”. Epoka Covid-19 pozwoliła jednak błyskawicznie zweryfikować, kto rzeczywiście sprzeciwia się systemowi.

Najbardziej brutalnie zweryfikowany został, sprawujący w latach 2018-1019 faktyczną kontrolę nad włoskim rządem lider Ligi Północnej Matteo Salvini. Jego rząd upadł, ale nieoczekiwanie, w lutym tego roku wszedł w skład wielkiej koalicji, na czele której stanął były szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi.

Utworzenie tak egzotycznego gabinetu, w skład którego weszła również centrolewica i liberałowie, było tłumaczone koniecznością stawienia czoła ogromnemu kryzysowi w jakim znalazły się Włochy w następstwie pojawienia się koronawirusa. Dług publiczny wystrzelił już do poziomu 160% PKB, dlatego argumentowano, iż potrzebne jest przywództwo bankiera, który wcześniej rzekomo pomógł zwycięsko opanować kryzys w strefie euro.

REKLAMA

Niemrawy opór

Jeżeli mimo wszystko ktoś miał do tej pory wątpliwości co do Salviniego, to nadejście epoki sanitarnego segregacjonizmu obnażyło jego prawdziwe oblicze. Lider Ligi Północnej wyraża wprawdzie głośny sprzeciw wobec planów przymusowych szczepień dla nauczycieli i młodzieży, lecz nie zdołał powstrzymać Draghiego przed narzuceniem niezwykle daleko idących ograniczeń. Włosi muszą dziś pokazywać „zielony paszport” jeśli chcą pojawić się na weselach, imprezach sportowych, koncertach, w muzeach, siłowniach czy też restauracjach. „Antysystemowiec” Salvini prowadzi swego rodzaju grę medialną, w ramach której występuje w roli dobrego policjanta ratującego Włochów przed złym policjantem Draghim i jego sanitarnymi zapędami.

Włoski polityk, który jeszcze jakiś czas temu mógł się wydawać nadzieją prawicy, stara się wciąż robić dobrą minę do złej gry, stawiając Mario Draghiemu twarde warunki w kontekście stale luzowanej polityki migracyjnej. To jednak, niestety jeden z ostatnich objawów antysystemowości, gdyż Salvini przestał już wspominać o zamiarze wyprowadzenia Włoch z Unii Europejskiej. Tematu wyjścia ze strefy euro w ogóle już nie porusza. Na ten moment jedyną siłą na włoskiej scenie politycznej realnie sprzeciwiającą się szczepionkowemu segregacjonizmowi jest opozycyjna partia Bracia Włosi, na czele ze swoją liderką – Giorgi Meloni.

Widmo populistycznych rządów

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że Europa może pójść w nieco innym kierunku. Światowe salony wręcz drżały z obaw, ponieważ prezydentem USA był Donald Trump, Wielka Brytania opuszczała Unię Europejską, a „widmo populistycznych rządów” wisiało m.in. nad Holandią czy też Francją. Wspomniany już Matteo Salvini jeszcze pod koniec 2018 roku odgrażał się, że utworzy szeroki europejski front, który przejmie władzę w Brukseli i powstrzyma napór liberalnej lewicy. Jego domniemanymi partnerami w tym dziele mieli być m.in. Wiktor Orban i Jarosław Kaczyński.

Większość liderów ugrupowań antyunijnych w Europie jednoznacznie krytykuje ideę wprowadzania jakichkolwiek paszportów szczepionkowych. Czyni tak choćby Geert Wilders z holenderskiej Partii na rzecz Wolności, Marine Le Pen z francuskiego Frontu Narodowego czy też Nigel Farage, który szefował niegdyś Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. W Polsce honor klasy politycznej w kwestii „zielonych paszportów” ratuje konsekwentnie Konfederacja

W przypadku Orbana i Kaczyńskiego mamy zaś do czynienia z polityką daleko idących ustępstw. Żaden z tych polityków nie podjął praktycznie żadnej walki z propozycją narzucenia iście orwellowskich przepisów. Mało tego, Węgry były nawet krajem, które jako jeden z pierwszych wprowadził swój własny certyfikat poświadczający zaszczepienie. Na obronę premiera Węgier można wprawdzie powiedzieć, że obecnie w rządzonym przez niego kraju zniesiono już większość obowiązujących wcześniej restrykcji, lecz przyzwolenie na nawet przejściowy sanitarny apartheid będzie zapewne jeszcze długo kłaść się cieniem na jego życiorysie.

W przypadku PiS można jedynie mówić o totalnym kapitulanctwie i małpowaniu rozwiązań przyjętych za granicą. Partia Kaczyńskiego od lat pokazuje, że nie potrafi realnie przeciwstawić się żadnej z wielkich narracji światowej lewicy i tak samo stało się w przypadku Nowej Normalności. Wcześniej PiS popłynął z nurtem globalnego ocieplenia, a także ustępstw wobec środowisk LGBT, więc nie dziwi, iż dołączył także do sanitarnej międzynarodówki. Minister Niedzielski wręcz nie może doczekać się, aż wprowadzi kolejny lockdown, a w ostatnim czasie zaczął coraz głośniej mówić o zamiarze narzucenia polskiej wersji szczepionkowego apartheidu.

Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że w ciągu najbliższych miesięcy Polskę również czeka wielka sanitarna ofensywa. Późną jesienią, u szczytu fali zachorowań, ogłoszony zostanie zapewne program radykalnie ograniczający wolności osobiste niezaszczepionych, noszący nazwę Narodowy Program Odpowiedzialności albo Ostatnia Prosta Plus. Wszystko oczywiście dla naszego własnego dobra.

Związek Wyszczepionych Republik Europejskich 

W kwietniu w Budapeszcie miało miejsce spotkanie Matteo Salviniego, Mateusza Morawieckiego i Wiktora Orbana. Wszyscy trzej politycy deklarowali przywiązanie do tradycyjnych wartości, snuli wizję „renesansu Europy i jej wartości” oraz zapewniali o potrzebie stworzenia „nowej oferty dla Unii Europejskiej”. O ile jeszcze w 2019 roku tego typu deklaracje można byłoby odbierać jako poważne, o tyle całkowita uległość wobec narracji Wielkiego Resetu i narastającego szczepionkowego zamordyzmu uczyniła zapowiedzi budowy frontu sprzeciwiającego się lewicowej dominacji czymś zupełnie pozbawionym większych podstaw. Zamiast „Europy ojczyzn”, o którą chcą walczyć Salvini, Morawiecki i Orban, już wkrótce będziemy mieli do czynienia ze Związkiem Wyszczepionych Republik Europejskich.

Przyzwolenia na to, aby Bruksela wprowadziła system „szczepionkowych paszportów” nie można traktować w kategoriach zwykłego błędu. Był to moment prawdziwej weryfikacji, która obnażyła rzeczywiste przywiązanie do najbardziej istotnych w polityce pryncypiów. Jeżeli Europa ma takich właśnie „antysystemowców” to nie powinno dziwić, że lewica rządzi dziś właściwie niepodzielnie.

Jakub Woziński


REKLAMA