Dr Grzesiowski straszy milionami zgonów. „Nie da się zabić wirusa dobrym słowem”

Grzesiowski
Dr Paweł Grzesiowski. / foto: YouTube
REKLAMA
Pandemiczny ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19, dr Paweł Grzesiowski, straszył na antenie Radia ZET, że w ciągu następnych 2-3 lat umrzeć może kilka milionów Polaków powyżej 50. roku życia.

Jak podaje rozgłośnia, od 4 marca 2020 roku w Polsce z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa zmarło w sumie 90 306 osób. Odnosząc się do rekordowej w „czwartej fali” dziennej liczby zgonów (669) dr Grzesiowski stwierdził, że w ciągu najbliższych dni, czy nawet dwóch tygodni, lepiej nie będzie.

– W szpitalach jest ponad 25 tys. osób, pod respiratorami ponad 2 tys. osób. 80 proc. tych, którzy są pod respiratorami, będzie miało negatywne zakończenie tej walki – wyliczał pandemiczny ekspert.

REKLAMA

Na tym jednak nie koniec. Dr Grzesiowski grzmiał, że jeśli Polacy nie będą przyjmować szprycy, w ciągu najbliższych 2-3 lat może umrzeć nawet kilka milionów obywateli powyżej 50. roku życia.

– Gdybyśmy policzyli rzeczywistą liczbę zgonów, to pamiętajmy, że w Polsce zmarło już 180 tys. ludzi i głównie po 50 roku życia – twierdził pediatra.

Padło też pytanie o to, jakie są dowody na to, że zaszprycowani nie transmitują wirusa w takim samym stopniu, jak niezaszprycowani. – Przede wszystkim dowodem na to jest fakt, że wirus jest aktywnie niszczony przez nasze przeciwciała i nasze komórki. W tej początkowej fazie, kiedy wirus przykleja się do naszego nosa od środka, człowiek zaszczepiony czy niezaszczepiony ma sporą dawkę tego wirusa. On po prostu po tym przyczepieniu bardzo szybko zaczyna się namnażać i w tej fazie jesteśmy zakaźni – czy zaszczepieni czy nie – mówił.

– Natomiast w momencie, kiedy jesteśmy zaszczepieni, po kilkunastu godzinach do miejsca zakażenia napływają nasze komórki odpornościowe i zaczynają niszczyć wirusa. W tym momencie przestajemy zakażać na takim poziomie, jak osoba niezaszczepiona – twierdził dr Grzesiowski.

Grzesiowski twierdził również, że największym rozsadnikiem wirusa były szkoły. – Jak pokazała fala obecna, czego nikt nie chce oficjalnie przyznać, szkoły były głównym mechanizmem przenoszenia wirusa. Dzieci zarażały się od siebie, od niezaszczepionych dorosłych, a następnie przenosiły wirusa do swoich domów i tam chorowali również domownicy zaszczepieni, a więc było najwięcej ognisk epidemicznych w szkołach – powiedział.

Pandemiczny ekspert postulował w związku z tym powrót do nauki hybrydowej lub inwestycje w „systemy oczyszczające powietrze”. – Nie da się zabić wirusa dobrym słowem – skwitował.

Źródło: Radio ZET

REKLAMA