Morawiecki skomentował atak na rosyjskiego ambasadora. „Powinien się do tego dostosować”

Mateusz Morawiecki z antywojennymi billboardami w tle. Foto: Facebook/screen
Mateusz Morawiecki. Foto: Facebook/screen
REKLAMA
Premier Mateusz Morawiecki skomentował oblanie sztuczną krwią Siergieja Andriejewa, ambasadora Rosji w Polsce.

Rosyjski ambasador Andriejew wraz z delegacją przybył w poniedziałkowe południe pod Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Chciał tam złożyć kwiaty, ponieważ 9 maja Rosja obchodzi „Dzień Zwycięstwa” nad hitlerowskimi Niemcami.

Demonstranci z ukraińskimi i polskimi flagami uniemożliwili Andriejewowi przejście pod miejsce upamiętnienia radzieckich żołnierzy, wznosili antyrosyjskie hasła i oblali Andriejewa czerwoną substancją – sztuczną krwią. Po tym rosyjski dyplomata wrócił do służbowego auta.

REKLAMA

Do ataku przyznała się ukraińska dziennikarka Irena Zemljana, która miała jakieś konszachty z fundacją „Otwarty dialog”, czyli jedna z lewackich jaczejek ze stajni Sorosa.

Morawiecki komentuje atak na ambasadora Rosji w Polsce

Przedstawiciele rządowi – szczególnie minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński – legitymizowali atak na rosyjskiego ambasadora. Po niemal dobie od zdarzenia głos w sprawie zabrał premier Morawiecki.

Szef rządu PiS, pytany o zdarzenie podczas konferencji prasowej, stwierdził, że Andriejew powinien zastosować się do ostrzeżenia wydanego wcześniej przez MSZ.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych przesłało specjalną notę do ambasadora Federacji Rosyjskiej, aby nie uczestniczył w upamiętnianiu 9 maja w taki sposób, jak to zamierzał zrobić, ze względu na prowokacyjny charakter takiego działania – powiedział premier.

Jak podkreślił, „ambasador powinien się do tego dostosować, ponieważ zbrodnie rosyjskie na Ukrainie są tak strasznym doświadczeniem wielu ludzi, że w jasny sposób pojawienie się ambasadora jest prowokacją”.

Dodał przy tym, że „Rosjanie są zresztą (znani z tego), że dokonują prowokacji, prowokowania na najróżniejsze sposoby w najróżniejszych miejscach na całym świecie i my także (tego) doświadczyliśmy”.

Staramy się jako pierwsi, także tutaj, doprowadzić do znacznego ograniczenia wszelkich kontaktów dyplomatycznych – mówił dalej premier.

Polska jako pierwsza, bądź jedna z pierwszych, wydaliła kilkudziesięciu dyplomatów albo nie tylko dyplomatów – tak można powiedzieć również – z ambasady rosyjskiej. W ślad za naszymi działaniami dopiero inne państwa Unii Europejskiej zaczęły ograniczać poziom swoich kontaktów dyplomatycznych – zakończył Morawiecki.

REKLAMA