Aktywistki, które cięły drut, mają trafić do psychiatryka

Niszczenie zasieków na granicy z Białorusią.
Niszczenie zasieków na granicy z Białorusią. (Fot. Paweł Kasprzyk/Facebook)
REKLAMA

Lewicowe aktywistki, które uaktywniły się w trakcie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej i cięły drut, mają trafić do psychiatryka.

Sprawę opisuje „Gazeta Wyborcza”. Decyzja o doprowadzeniu aktywistek do szpitala psychiatrycznego miała wydać Prokuratura Okręgowa w Łomży.

REKLAMA

„Zatrzymane przez policję i przymusowo doprowadzone na badania do szpitala psychiatrycznego w podbiałostockim szpitalu w Choroszczy mają być dwie aktywistki, które brały udział w akcie nieposłuszeństwa obywatelskiego 29 sierpnia ubiegłego roku na granicy polsko-białoruskiej – w pobliżu miejscowości Szymaki. Decyzję wydała Prokuratura Okręgowa w Łomży. Zadanie zlecono Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku” – podaje „GW”.

Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej wybuchnął w sierpniu 2021 roku. To wtedy ze zwielokrotnioną siłą przy granicy z Białorusią zaczęli pojawiać się imigranci, głównie z państw arabskich, podstawiani przez Aleksandra Łukaszenkę.

Imigrantów od początku wspierali lewicowi aktywiści, którzy organizowali różnego rodzaju manifestacje i domagali się wpuszczenia imigrantów. Przy granicy z Białorusią latali nawet niektórzy posłowie (pamiętny „rajd” Sterczewskiego), święcie przekonani, że wykonują dobrą robotę.

29 sierpnia Straż Graniczna poinformowała o zatrzymaniu grupy 13 osób, które zniszczyły zapory techniczne na granicy, poprzecinały druty. Wśród zatrzymanych był Bartosz K., szef fundacji Otwarty Dialog. Aktywiści usłyszeli zarzut zniszczenia mienia i mieli odpowiedzieć za swój czyn z kodeksu karnego. Sprawa ciągnie się do dziś, a dwie kobiety mają zostać doprowadzone do psychiatryka.

Fundacja Batorego finansuje lewicowych aktywistów destabilizujących granicę polsko-białoruską

 

REKLAMA