
W ciągu ostatnich czterech miesięcy kilku dziennikarzy francuskich otrzymało wezwania od Dyrekcji Generalnej ds. Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DGSI), czyli kontrwywiadu. Przesłuchania w biurach kontrwywiadu w podparyskim Levallois-Perret wywołały protesty ze strony dziennikarzy i niektórych polityków, którzy potępili „atak na wolność informacji”.
DGSI przesłuchała w sumie siedmiu dziennikarzy. Chodzi o ujawnienie faktu, że francuska broń trafiła do ogarniętego konfliktem zbrojnym Jemenu. Broń ma pochodzić z partii sprzedanej do Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Dziennikarze dotarli do poufnych dokumentów ministerstwa obrony i właśnie tego dotyczy śledztwo kontrwywiadu. Wstępne dochodzenie wszczęto jeszcze w grudniu 2018 r. Sprawa jest rozwojowa i kolejnych dziennikarzy przesłuchiwano w maju.
W obronie kolegów występują jednak inne media i politycy opozycji. Teraz głos zabrał MSZ Jean-Yves Le Drian, który uzasadnił działania DGSI normalnymi procedurami przy wycieku poufnych dokumentów – „„Każdy, kto nie jest uprawniony do posiadania tajnych dokumentów ministerstwa obrony, a takie posiada, musi być objęty śledztwem i skazany”.
Minister dodał, że to po prostu „sposób funkcjonowania państwa”, a „nie polowanie na dziennikarzy”. Wzywani na przesłuchania dziennikarze odmawiają odpowiedzi na przedstawiane im formularze z pytaniami.