Państwo z dykty przed wyborami. Poczta Polska zbiera wrażliwe dane Polaków w… notatniku

Poczta Polska, wysyłka listów.
Poczta Polska - zdj. ilustracyjne. (Fot. Grzegorz Momot/PAP)
REKLAMA

Radio RMF FM 17 kwietnia informowało, że premier Mateusz Morawiecki nakazał Poczcie Polskiej rozpoczęcie przygotowań do wyborów korespondencyjnych. Zrobił to mimo że ustawa o głosowaniu korespondencyjnym nie została jeszcze uchwalona, a więc bezprawnie. Teraz okazuje się, że poczta zbiera dane Polaków w plikach notatnika, bez haseł i zabezpieczeń.

Państwowy operator – Poczta Polska S.A. – mimo braku podstawy prawnej zbiera dane obywateli, by móc przeprowadzić wybory korespondencyjne. Spółka Akcyjna wysłała do wójtów, burmistrzów i prezydentów miast maile z żądaniem przekazania danych osobowych uprawnionych do głosowania.

Wśród zbieranych przez Pocztę Polską danych są numer PESEL, adres, imię i nazwisko. Na i tak długiej już liście kontrowersji wokół nachodzących wyborów prezydenckich pojawiła się kolejna pozycja. Poczta żąda bowiem udostępnienia danych Polaków w plikach txt, czyli w notatniku. Mają być spakowane, bez hasła. Tutaj pojawia się ogromne ryzyko wycieku danych milionów Polaków.

REKLAMA

Wiadomość przekazaną wójtom, burmistrzom i prezydentom miast opublikowała część samorządowców i polityków Koalicji Obywatelskiej.

„Jeżeli nadawcą tych maili, wysłanych o 2 w nocy do burmistrzów i prezydentów miast, rzeczywiście jest #PocztaPolska, a nie hakerzy próbujący wyłudzić dane milionów Polaków, to mówienie o państwie z tektury jest eufemizmem. To jest po prostu skandal!” – stwierdził prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

W obliczu zaistniałej sytuacji, wielu samorządowców kieruje sprawę do prokuratury, uznając działania Poczty Polskiej za próbę wyłudzenia danych osobowych. Z kolei Poczta Polska twierdzi, że „dane te są niezbędne do realizacji zadań związanych z organizacją wyborów powszechnych na Prezydenta RP, zarządzonych w 2020 roku”.

Jednak wciąż nie ma w polskim prawie konkretnej podstawy, z mocy której poczta miałaby takie uprawnienia. Ustawa o wyborach korespondencyjnych wciąż bowiem znajduje się w Senacie. Ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.

Do sprawy odniósł się także kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak.

– Uważam, że należy do rejestrów państwowych i wszelkiego rodzaju baz danych podchodzić z najwyższą ostrożnością. Nie po to w całym kraju wdrażane były w ostatnim czasie, moim zdaniem często nadmierne i zbyt daleko idące, ograniczenia wynikające z unijnych regulacji RODO, żeby w tej chwili bez żadnej podstawy prawnej transferować rejestry danych wrażliwych – ocenił.

Źródła: gazetaprawna.pl/Twitter/nczas.com

REKLAMA