Ustawa antylockdownowa. Dziambor będzie zbierał podpisy w barze otwartym mimo obostrzeń

Artur Dziambor w #hot16challenge. / foto: YouTube
Artur Dziambor w #hot16challenge. / foto: YouTube
REKLAMA

Politycy są narysowani – wiadomo, co robi PiS. Wiadomo, jak wspiera go PO. Tylko pozostaje, by społeczeństwo powiedziało im, aby zeszli z tej drogi – mówi Artur Dziambor, który był gościem poranka „Siódma9”, emitowanym w kilku rozgłośniach radiowym.

Dziambora pytano o tzw. ustawę antylockdownową, którą w minioną środę Konfederacja zaprezentowała w Sejmie.

Będzie to jednak projekt obywatelski. Konfederacja rozpoczyna zbiórkę podpisów. Aby ustawa trafiła do Sejmu, trzeba ich zebrać minimum 100 tysięcy.

REKLAMA

Rzeczywiście 100 tys. podpisów wydaje się dużą liczbą. To zawsze ryzyko, bo jeśli partia ogłasza, że chce je zebrać, to musi, bo będzie trochę wstyd. Jednak w związku z tym, ilu mamy przedsiębiorców wokół siebie i ilu jest ludzi, którzy chcą się angażować, stwierdziliśmy pójdzie szybciej. W dodatku będzie to sygnał od społeczeństwa. Politycy są narysowani – wiadomo, co robi PiS. Wiadomo, jak wspiera go PO. Tylko pozostaje, by społeczeństwo powiedziało im, aby zeszli z tej drogi. Dzisiaj idę do jednego z pubów w Gdyni, który będzie otwarty mimo obostrzeń i tam będę zbierać podpisy – mówił.

Zobacz także: #otwieraMY Polskę. Rośnie liczba otwieranych biznesów. Sprawdź, kto działa i wspieraj przedsiębiorców [MAPA]

Na czym polega ustawa przygotowana przez prawników Konfederacji?

W wielkim skrócie mówi o powrocie do normalności, czyli normalnego życia, w którym wszyscy pracują, a chorzy jak są chorzy, leczeni są w szpitalach. Równolegle do tego jest ustawa odszkodowawcza, którą będzie procedować Senat. Chodzi o to, by przedsiębiorcy otrzymali odszkodowanie za zamknięcie na mocy rozporządzeń. Gdyby weszły te dwie ustawy, to sytuacja byłaby uratowana – tłumaczył poseł.

Padło pytanie, czy gdyby wprowadzić pomysły Konfederacji w życie, to nie mielibyśmy wzrostu liczby zakażeń oraz zgonów wywołanych koronawirusem.

Niedawno byłem w IKEI i nie można było zaparkować. Tam był tłum ludzi i człowiek na człowieku. Ludzie z nudów chodzą gdziekolwiek, gdzie jest otwarte. Tymczasem nie możemy pójść np. do restauracji, na siłownię, do pubu. Powrót do normalności nie spowodowałby niczego, jeśli chodzi o kwestie zdrowotne. W tym momencie mamy kolosalny problem. Mówiliśmy, że jeśli paraliż służby zdrowia będzie utrzymywany, bo to państwo go spowodowało, to będzie źle. Mamy kilkadziesiąt tysięcy nadprogramowych zgonów. To są zgony, których by nie było, gdyby system był nieco innyocenił Artur Dziambor w audycji „Siódma9”.

REKLAMA