Hołownia wziął partyjne spady i… mu spadło. Fani niezadowoleni z politycznych transferów

Szymon Hołownia. Źródło: PAP
Szymon Hołownia. Źródło: PAP
REKLAMA

Szymon Hołownia zapowiadał całkowicie nowy rodzaj polityki, oczywiście oparty na dialogu, nowych twarzach i w ogóle och i jeszcze do tego ach. Uwierzyło mu sporo osób. Po tym, gdy zaczyna przyjmować partyjne „spady” z Wiosny, Platformy i Nowoczesnej, jednocześnie spada mu poparcie i liczba lajków w mediach społecznościowych.

Miało być pięknie, wielkoformatowo i inaczej niż dotychczas. Hołownia zaręczał, że wzniesie polską politykę na zupełnie inny poziom.

W kampanii prezydenckiej rzucał hasełka o „bezpartyjnym bezpieczniku”, o arbitrach, którzy „nie będą grać w jednej z drużyn”.

REKLAMA

Czas na człowieka z dołu, który naprawi to, co zostało zepsute na górze – mówił o sobie Hołownia.

Po przegranej kampanii prezydenckiej zabrał się do tworzenia partyjnych struktur. A teraz – cóż za zaskoczenie – bierze ludzi z góry. Zaczął od Hanny Gill-Piątek czy Joanny Muchy, a więc parlamentarzystek pełną gębą.

Przy okazji transferu Muchy okazało się zresztą, że partia dialogu, o której tak pięknie opowiadał Szymon, zapomniała ws. tego transferu przeprowadzić dialogu. Na znak protestu i braku zgody na takie działania odszedł jeden z lokalnych liderów Polski 2050.

W poniedziałek Hołownia ogłosił kolejny transfer do swojego ruchu/partii. Tym razem postawił na Paulinę Henning-Kloskę, która jest poseł na Sejm z ramienia Koalicji Obywatelskiej, a do niedawna tworzyła partię Nowoczesna.

Na kolejny partyjny „spad” zareagowali sympatycy Hołowni, którzy już chyba sympatykami nie są. Szymon uwiódł ich gadką o nowej jakości, o osobach bezpartyjnych, tymczasem tworzy jakąś hydrę Platformy, Nowoczesnej i Wiosny.

Ruch ten spotkał się z falą negatywnych komentarzy, a za nimi poszedł spadek liczby obserwujących. Może niewielki, ale pewien trend da się zaobserwować.

 

 

 

REKLAMA