
Australia wysuwa się na „prowadzenie” w kwestii zamordyzmu i szokujących rozwiązań stosowanych pod pretekstem zachowania zdrowia publicznego i powstrzymania COVID-19. Właśnie rozstrzelano tam psy w schronisku, by do zwierzaków nie musieli jeździć wolontariusze. Bo jakby przyjechali, to potencjalnie mogliby roznieść koronawirusa.
W Bourke Shire w północno-zachodniej części Australii (Nowa Południowa Walia) rozstrzelano 15 psów w schronisku. Argumentowano, że to dla dobra ludzi. Do psów przyjeżdżają bowiem wolontariusze, a to rodzi przecież ryzyko roznoszenia covidu.
Jak podają australijskie media, w schronisku nie odnotowano wcześniej ani jednego zakażenia koronawirusem, ale… fragmenty wirusa wykryto w systemie kanalizacyjnym. Tyle wystarczyło, by podjąć decyzję o rozstrzelaniu psów.
Dyrekcja schroniska nabrała wody w usta i nie chce komentować zabicia psów. Także lokalni politycy odmówili odniesienia się do sytuacji.
Wśród 15 zabitych psów było 10 szczeniąt. Zapowiedziano, że zostanie wszczęte śledztwo, ale badane nie będzie zasadność zastrzelenia psów, tylko sprawdzenie, czy zrobiono w sposób „humanitarny”.
Sprawę w mediach społecznościowych skomentował Janusz Korwin-Mikke.
„To wariactwo już nie tylko powoduje ofiary wśród ludzi — oni też wzięli się za psy. Łapy precz od Odiego!” – napisał polityk. Odi to pies Korwin-Mikkego.
To wariactwo już nie tylko powoduje ofiary wśród ludzi — oni też wzięli się za psy. Łapy precz od Odiego! https://t.co/lYXYLwIiJD
— Janusz Korwin-Mikke (@JkmMikke) August 24, 2021
Organizator antylockdownowego protestu skazany na osiem miesięcy więzienia