
Polski biznes znalazł się w patowej sytuacji. Obniżka VAT-u wzmocni sieci wielkich dyskontów, a zmniejszy konkurencyjność drobnego i często rodzinnego handlu.
„Rzeczpospolita” pisze, że rząd liczy, że obniżka przysporzy mu zwolenników. Stąd aktywna promocja pomysłu: w sklepach obowiązkowo mają się znaleźć informacje o niej.
„Nie do końca jednak precyzyjne, ponieważ zerowa stawka obejmie tylko produkty opodatkowane obecnie na 5 proc. Tych z 23-proc. VAT – już nie. W efekcie statystyczny konsument zyska może kilkanaście złotych miesięcznie. Przy tak szybko zmieniających się cenach i drożejącej w dwucyfrowym tempie żywności te 5 proc. będzie mało zauważalne, do tego wielu producentów czy handlowców wykorzysta okazję, by kosztem obniżki nieco poprawić własne marże” – czytamy.
Dodaje, że wielkie sieci, z dyskontami na czele, rozegrają to po swojemu. W końcu mają większe możliwości wyegzekwowania obniżek od dostawców. Dziś kontrolują 38 proc. rynku, ale zapewne jeszcze zyskają.
„Ofensywa marketingowa już ruszyła. Lidl już poinformował, że zetnie ceny 1 lutego – w przypadku jego oferty dotyczy to 2 tys. artykułów” – napisano.
Rekordowy wzrost cen
Jak ocenia gazeta, konsumenci ruszą do sieci dyskontowych, bo ceny rosną rekordowo.
„Z badania przeprowadzonego przez UCE RESEARCH, Grupę Blix i Hiper-Com Poland wynika, że w grudniu zakupy promocyjne w sklepach były droższe o 21,9 proc. niż rok wcześniej. Najmocniej zdrożały tłuszcze – niemal 70 proc., nabiał czy mięso – ponad 20 proc.” – podano w „Rz”.
A to oznacza cios dla małych sklepów osiedlowych, których sytuacja od lat jest coraz gorsza, ale teraz proces upadku może jeszcze przyspieszyć.
– Obniżka przyspieszy przepływ klientów do innych sieci czy nawet na bazary. Będzie początkiem końca kanału tworzonego przez małe placówki – nie ma wątpliwości Agnieszka Górnicka, prezes firmy badawczej Inquiry.
Dla małych, często rodzinnych sklepów nadciąga jeszcze jeden mocny cios.
„Producenci alkoholi zapowiadają na ten rok 20-proc. podwyżki. Dla małych sklepów to jeszcze większy problem, ich sprzedaż to w ok. 40 proc. właśnie trunki i papierosy” – pisze „Rzeczpospolita.
W czasach kryzysu bogaci są jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi