Belgijska degrengolada
Ale okazuje się, że brak podstawowej wiedzy ekonomicznej charakteryzuje nie tylko mieszkańców Czeladzi, lecz całej Polski. Raport „Egzamin z wiedzy finansowej”, przygotowany przez firmę Maison&Partners dla Kapitalni.org, jest wstrząsający. Wynika z niego, że aż 89 proc. Polaków nie umie policzyć kwoty należnej po zakończeniu czasu trwania lokaty bankowej, a tylko 53 proc. pytanych wie, czym różni się wynagrodzenie netto od brutto.
Czy to ci sami ludzie, którzy popierają członkostwo Polski w Unii Europejskiej? Bo jak wynika z najnowszego sondażu CBOS, członkostwo w Unii popiera aż 88 proc. Polaków. Z kolei z badania przeprowadzonego dla serwisu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna wynika, że aż 21 proc. ankietowanych nie wie, jakie jest źródło finansowania programu „Rodzina 500 plus”. Nie ma się co dziwić takim wynikom, skoro sama premier Beata Szydło uważa, że program „Rodzina 500 plus” „stał się kołem zamachowym polskiej gospodarki”.
Co ciekawe, nie lepiej jest poza Polską – żeby nie powiedzieć, że jest znacznie gorzej. Na przykład poziom wiedzy, nie tylko na temat Unii Europejskiej, jest bardzo niski w społeczeństwie belgijskim.
– W Belgii wierzą w KE i UE. Może dlatego, że sami to w belgijskim społeczeństwie zakładali, a nie zauważyli, że po drodze ten twór zaczął żyć własnym życiem. No i nie uwierzą, że to nie tak powinno działać. Zresztą poziom wiedzy i świadomości, jak to wszystko działa, jest tutaj bardzo niski. Przykre to, zwłaszcza jak słyszę uwagi o Polsce – mówi w rozmowie z „Najwyższym CZASEM!” Polka od lat mieszkająca w Brukseli.
– Obserwuję, że przynajmniej Flamandowie mają coraz bardziej radykalne poglądy, to ze względu na imigrację, oczywiście. Ale od kiedy tutaj jestem, nie widziałam ani jednego artykułu i ani jednego komentarza, że Belgia źle wychodzi na UE czy też że mogłaby wyjść albo że traci na uczestnictwie. Mimo że Polacy też, przynajmniej na razie, nie chcą wychodzić z UE, to jednak w komentarzach czy artykułach przewija się ten temat; zwłaszcza przy okazji dyskusji o np. tzw. uchodźcach. Tutaj wszystko się kręci tak, jakby UE w ogóle nie miała wpływu na nic, tak jakby Belgia sama o wszystkim decydowała. Ale może to właśnie wynika z tego niskiego poziomu wiedzy i świadomości – dodaje.
Może w Belgii działa taka sama autocenzura jak w Niemczech czy Szwecji – obawa dziennikarzy związana z marksizmem kulturowym pod postacią poprawności politycznej? A sami ludzie od dekad tak są indoktrynowani, że nie potrafią już samodzielnie myśleć.
– Sądzę, że nie mają potrzeby myśleć. Mimo horrendalnych podatków, nauczyli się tak lawirować, żeby spadać na cztery łapy – mówi Polka o Belgach.
– Inaczej mówiąc, mają dosyć kasy, a kiedy ludziom się dobrze powodzi finansowo, to to że ktoś tam kradnie czy że coś nie działa? Robi się z tego temat na pogawędkę po obiedzie, a nie jest to powód do jakichś czynów. Nawet nie widzę, żeby szczególnie się przejmowali poczynaniami obecnych partii rządzących.
Opinia zawsze jest ta sama: jak nie na nich, to na kogo głosować? Zresztą i tak uważają, że to niczego nie zmienia. A że mają wystarczająco pieniędzy, jakoś to się kręci. Nawet gdyby opublikować na pierwszych stronach gazet artykuł o tym, że w UE kradną, że pieniądze są marnotrawione i cały ten twór to jedna wielka porażka, to reakcja byłaby taka: „A to dranie! OK, to co dziś w telewizji?” – uważa Polka.
Jednym słowem: dobrobyt spowodował degrengoladę społeczeństwa i dopóki radykalnie nie obniżą się płace, nikt nie będzie się tym przejmował. Rządzącym Unią Europejską, jak i poszczególnymi państwami jest to z pewnością bardzo na rękę.
Tomasz Cukiernik
Artykuł ukazał się w tygodniku „Najwyższy CZAS!”