Zyzak o Wałęsie i „Solidarności”: To wciąż nieodkryta historia

CC BY-SA 3.0, Olivier Ezratty
REKLAMA

Z doktorem Pawłem Zyzakiem, autorem m.in. biografii Lecha Wałęsy, rozmawia Rafał Pazio.

Czego dowiedzieliśmy się o Polsce i naszej najnowszej historii przez te osiem lat od pierwszego wydania biografii Lecha Wałęsy Pańskiego autorstwa?

REKLAMA

Że nasze elity polityczne wciąż są impregnowane na wnikliwe badania naukowe w obszarze historii stricte najnowszej. Nie tylko nie powstają nieautoryzowane biografie dawnych przywódców opozycji przedsierpniowej i „Solidarności”, ale odłogiem wciąż leżą kontrowersyjne tematy. Była taka reguła, że w epoce reżimu komunistycznego naukowcy chcący zachować twarz i swobodę przekonań uciekali w badania nad starożytnością i w mediewistykę. Reguła ta utrzymywała się jeszcze w latach dziewięćdziesiątych.

Pamiętam, że gdy na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, zajmując się tematem tzw. Żołnierzy Wyklętych, a konkretnie podbeskidzkich NSZ i „Bartka”, słyszałem komentarze, że skoro piszę o Narodowych Siłach Zbrojnych – wówczas w gazetkach Ligi Republikańskiej – jestem na pewno „skinem”, „kibolem” albo „nacjonalistą”. Postęp polega więc na tym, że granica historii, którą bezpiecznie jest się zajmować, przesunęła się na lata pięćdziesiąte.

Obecnie jesteśmy świadkami pewnego wzmożenia w badaniu kontrowersji dotyczących okresu międzywojennego, okupacji niemieckiej i sowieckiej oraz okresu powojennego – z czego należy się naturalnie cieszyć – ale gdy wchodzimy w lata sześćdziesiąte, zwłaszcza w ich drugą połowę, zaczyna się problem. W przyszłym roku obchodzić będziemy pięćdziesiątą rocznicę Marca’68 i jestem przekonany, że narracja znów należeć będzie do wąskiej politycznej sekty „michnikowców”, wywodzącej się z wąskiej grupy warszawskich „komandosów”, podczas gdy Marzec’68 to bunty młodzieży akademickiej i intelektualistów mające miejsce na terenie całej Polski, zatem było to wydarzenie ogólnopolskie…

Jest Pan starszy o osiem lat doświadczeń. Jakich?

Osobistych, badawczych… Jeżeli chodzi o naukę, to przez ostatnie kilka lat znacząco zmieniłem perspektywę spoglądania na naszą najnowszą historię. Nabrałem pokory jako badacz, jako obserwator, także jako obywatel i Polak.
Jeżeli spojrzymy na nasze dzieje z dystansu, to w ostatnim, powiedzmy, stuleciu Polska tylko raz na dłuższy czas stała się ważnym elementem globalnej układanki – w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. I kiedy z owego dystansu analizuję tę pięciolatkę, to przechodzi mi gniewanie się na Wałęsę za „Bolka”, za jego pychę, za nieuctwo…

Wałęsa jest bowiem emanacją ówczesnych opozycyjnych elit na terenie Polski. Świadomie zadaję kłam twierdzeniu, że Polacy mieli takiego przywódcę, „na jakiego zasłużyli”. Społeczeństwo oczekiwało transparentnego, uczciwego, silnego, antykomunistycznego opozycjonisty, a dostało Wałęsę. Oczywiście wiele czynników zadecydowało o karierze tej postaci. Zasadniczo jednak to polityczne elity – komunistyczne i większość opozycyjnych – czasem wręcz na głowie forsowały „kandydaturę” Wałęsy i podtrzymywały jego polityczny byt, doskonale zdając sobie sprawę, że nie spełnia tych oczekiwań i ogólnych standardów osoby zaufania publicznego. Nadaje się za to doskonale – rozumowały te elity – na wehikuł politycznych karier oraz określonego scenariusza transformacji ustrojowej.

CZYTAJ DALEJ

REKLAMA