TYLKO U NAS: „Dalej jest noc” czy dalej jest bzdura? Lokalny historyk przyłapał Grabowskiego na kłamstwach

REKLAMA

– Dzieje się to wszystko na terenie USA.

– Zapewne przez okres swojego pobytu w USA dorobił się opinii szanowanego biznesmena, zintegrował się z lokalną żydowską społecznością. Jako ofiara wojny, cudem ocalały z piekła Holokaustu, budził zrozumienie i współczucie, ale gdyby się jednak okazało, że odegrał jakąś negatywną rolę w zagładzie węgrowskich Żydów czy po wojnie popełnił zbrodnie na Polakach, to wiedza na ten temat zrodziłaby dla Bielawskiego szereg kłopotliwych pytań. Książka – w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak – daje jasną odpowiedź na ewentualne tego typu pytania. Wszelkie polskie relacje są kłamliwe, bo Polacy muszą rzucać oszczerstwa, by zamaskować swój masowy udział w Holokauście, czego Bielawski był rzekomym świadkiem. Człowiek, który zeznając w 1945 roku przed żydowską komisją w Łodzi, oświadcza, że był w Węgrowie na początku wojny, a tragedię z 22 września ogranicza do czterech krótkich zdań, staje się nieoczekiwanie kopalnią wiedzy na ten temat i z najdrobniejszymi szczegółami opisuje cały szereg dramatycznych wydarzeń z pozycji naocznego świadka.

REKLAMA

– Co w relacji Fajwela Bielawskiego budzi największe wątpliwości?

– Na każdym etapie jego okupacyjnych przeżyć odkrywałem udokumentowane kłamstwa, trudno więc mówić o wątpliwościach. Choć są oczywiście fakty, które wymagałyby dalszej weryfikacji. Zwłaszcza że łatwo o fałszywy trop i zbyt pospiesznie sformułowane wnioski.

Badając powojenne losy Bielawskiego, odkryłem, że szefem UB w Węgrowie zaraz po „wyzwoleniu” został niejaki Bielawski, a odnalezione źródło nie podawało jego imienia. Ponieważ już wtedy byłem nie najlepszego zdania o autorze „Ostatniego Żyda z Węgrowa”, uznałem, że to albo on, albo któryś z jego braci. Kiedy przebadałem inne źródła, okazało się, że chodziło o niejakiego Antoniego Bielawskiego, Polaka, nie spokrewnionego z żydowską rodziną. A już byłem w ogródku i witałem się z gąską… Takie potknięcia uczą pokory.

Moja praca zawiera informacje o udokumentowanych kłamstwach Bielawskiego, ale i sformułowane hipotezy. W przypadku tych ostatnich zadbałem o to, aby opierały się na solidnych podstawach.

Czytaj także: Kłamca wołyński oskarża Polskę. Ukraińcy boją się ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej, podobnie jak Żydzi boją się ekshumacji w Jedwabnem

– Czy wobec pańskich ustaleń na temat „nieścisłości” w tekście Fajwela Bielawskiego Rada Miejska w Węgrowie nie powinna zająć jakiegoś stanowiska broniącego dobrego imienia miasta?

– Jeśli skończy się to tylko na napisaniu i opublikowaniu stosownej deklaracji, to jej efekt będzie miał charakter tylko propagandowy. Potrzebne jest wyasygnowanie pieniędzy. Nie liczę, że lokalne władze wyasygnują fundusze na to, abym w towarzystwie profesjonalnego tłumacza objechał archiwa w Yad Vashem, Waszyngtonie czy Bonn, jak to za pieniądze polskiego podatnika robili autorzy książki ,,Dalej jest noc”. Ale powinny znaleźć się środki na tłumaczenie żydowskiej księgi pamięci czy pewnych obcojęzycznych wspomnień, które są dostępne w kraju.

Ostatecznym efektem powinna być rzetelna publikacja naukowa, opracowana przez zespół kompetentnych fachowców, dotycząca losów społeczności żydowskiej. Nie tylko podczas II wojny światowej, bo Żydzi przez wiele wieków współtworzyli społeczność mojego miasta. Pod słowem „rzetelna” rozumiem uczciwą weryfikację tematów trudnych, bolesnych, kontrowersyjnych. Jako pierwszy protestowałbym przeciwko świadomym przemilczeniom i upiększaniu przeszłości.

W obu społecznościach, polskiej i żydowskiej, znajdziemy ludzi szlachetnych, bohaterskich, postawy zasługujące na pamięć i najwyższy szacunek. Ale i łajdaków, zbrodniarzy, wydarzenia, które okrywały hańbą. Jeśli było ich dziesięć, piszmy o dziesięciu, jeśli sto, piszmy o stu, ale bez dodawania lub odejmowania choćby jednego.
Obawiam się, że jest tylko kwestą czasu, kiedy książka ,,Dalej jest noc’” ukaże się na rynku anglojęzycznym. Dlatego potrzebna jest jej weryfikacja, przedstawienie zgromadzonych dowodów opinii publicznej.

Jeśli profesor Grabowski nie przedstawi przekonywujących dowodów potwierdzających prawdziwość tego, co napisał o Węgrowie i powiecie węgrowskim, powinien być świadomy podjęcia przez władze środków prawnych. Trudno mi powiedzieć, co byłoby zgodną z literą polskiego prawa sankcją, która uchroniłaby moje miasto przed wątpliwej jakości promocją na świecie firmowaną nazwiskiem Jana Grabowskiego. Która zresztą już miała miejsce.

Czytaj także: Bo mieli plakat o Jedwabnem. Członkowie ZŻNSZ koło Chicago zostali usunięci ze spotkania z Dudą

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA