TYLKO U NAS: „Dalej jest noc” czy dalej jest bzdura? Lokalny historyk przyłapał Grabowskiego na kłamstwach

REKLAMA

– Czy można podjąć jakieś inne działania?

– Ważnym krokiem, dotyczącym nie tylko Węgrowa, jest jakiś ogólnopolski program, solidnie zasilony pieniędzmi, w których rzetelne publikacje, poddane wcześniej uczciwej, bezstronnej weryfikacji, byłyby przetłumaczone na języki obce i rozesłane po ośrodkach badawczych, uniwersytetach jako polski punkt widzenia na kontrowersyjne sprawy z czasów II wojny światowej. Historycy piszący o wojnie, wykładowcy akademiccy czy nawet zwykli ludzie interesujący się ta tematyką powinni mieć możliwość zapoznania się z wynikami badań, które pokażą, że wiele zarzutów stawianych Polakom w związku z wojną i okupacją nie odpowiada prawdzie. Moja weryfikacja książki Bielawskiego jest tego najlepszym dowodem.

REKLAMA

Wspominałem, że już teraz zetknąłem się z zafałszowanym obrazem przeszłości mojego miasta, który opisał w znanej mi anglojęzycznej publikacji Jan Grabowski

Czytaj także: Nie wolno już mówić, że zbrodni w Jedwabnem dokonali Niemcy? Poseł Nowoczesnej żąda za to 3 lat więzienia

– Co Panu udało się sprawdzić?

– Pozwolę przytoczyć fragment nie opublikowanej przez mnie książki. Podczas zbierania materiałów musiałem zapoznać się z ważnym źródłem, jakim były akta procesowe strażaków i policjantów. Oto etapy mojej pracy. 15 kwietnia 1947 roku Aleksander Ajchel przed śledczym Janem Eilerem złożył zeznanie obciążające kilku strażaków. Pod koniec śledztwa śledczy zadał przesłuchiwanemu Aleksandrowi Ajchlowi następujące pytanie: „Czy z wyżej podanych strażaków wyróżnił się ktoś szczególnie podczas akcji tłumienia rasy żydowskiej?”.

Odpowiedź Aleksandra Ajchla: „Czy wyróżnił się ktoś z w/w strażaków, tego nie mogę stwierdzić. Wiem tylko ze słów Flagi Ignacego zam. przy ul. Liwskiej, że po skończonej pracy z Żydami żandarm Giller, to było u Salacha w restauracji, wyjął z teczki pieniądze, nie licząc ich, wręczył je mówiąc: macie za waszą pracę. Nazwisk wszystkich strażaków, którzy byli w tej restauracji, nie znam. Wiem tylko, że był tam Wincenty Ajchel, Wacław Ajchel, Deszczyński Andrzej. Bliższych danych może udzielić Flaga Ignacy, który fakt ten widział na własne oczy”.

Pierwsze, co musiałem ustalić, to wiarygodność świadka. A ta wzbudziła uzasadnione wątpliwości: Aleksander Ajchel był dalekim krewnym dwóch oskarżonych – Wacława i Wincentego Ajchla. W toku śledztwa sąd uznał, że motywem, który skłonił go złożenia obciążających zeznań, była zemsta za to, że obaj podobno przyczynili się do aresztowania jego syna przez UB. Sąd dopatrzył się sprzeczności w jego zeznaniach, znalazł się świadek, który zeznał, że Aleksander Ajchel namawiał go do złożenia fałszywych zeznań, i ostatecznie przy ustalaniu winy oskarżonych nie wziął jego zeznań pod uwagę.

Ze złożonych zeznań wynikało jasno, że nie był on naocznym świadkiem wydarzenia i wyraźnie wskazał śledczemu, kto widział spotkania żandarma Gillera ze strażakami. Świadek Ignacy Flaga, przesłuchiwany tego samego dnia przez tego samego śledczego, nie wspominał nic o tym spotkaniu. Również w późniejszych jego zeznaniach złożonych na sali sądowej nie ma o tym ani słowa. Teoretycznie powinno to zakończyć moje śledztwo.

Czytaj także: Morawiecki: „Powinniśmy wznowić ekshumacje w Jedwabnem. Należy sprawdzić, czy te wszystkie liczby się zgadzają”

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA