Zaczął od zabicia sołtysa Polaka. Typowa historia ukraińskiego zbrodniarza

Ukraińscy nacjonaliści kultywują tradycje morderców z OUN-UPA. Foto: PAP/EPA
Ukraińscy nacjonaliści kultywują tradycje morderców z OUN-UPA. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Droga Hryhoryja Perehijniaka w szeregi ukraińskich zbrodniarzy była typowa dla nacjonalistycznych morderców niższego szczebla. Zanim dokonał pierwszej na Wołyniu potwornej masowej zbrodni, dokonując popisu zezwierzęcenia i przynależności do azjatyckiej kultury, zabił sołtysa Polaka ze wsi Uhrynów Stary. Uczynił to w czasach II Rzeczypospolitej, w 1935 roku. Został oczywiście ujęty przez polską policję i doprowadzony przed oblicze sprawiedliwości. Sąd wykazał w stosunku do niego wyjątkową łaskawość. Skazał tego bandziora-terrorystę nie na karę śmierci, ale na dożywotnie więzienie. Karę zaczął on odbywać w ciężkim więzieniu na Świętym Krzyżu, przeznaczonym dla morderców i terrorystów, by później zostać przeniesionym do Wronek.

Perehijniak, jak większość ukraińskich zbrodniarzy, nie wywodził się z Wołynia, ale z Małopolski Wschodniej. Urodził się w Uhrynowie Starym w powiecie kałuskim, w województwie stanisławowskim. Wieś ta, w opinii polskiej policji, stanowiła prawdziwą wylęgarnię ukraińskiego nacjonalizmu. Tam wcześniej urodził się sam Stepan Bandera, a także jego dwaj bracia Wasyl i Ołeksander.

REKLAMA

Byli oni wszyscy synami greckokatolickiego proboszcza lokalnej parafii, Andrija Bandery, przywódcy nie tylko duchowego. Poparł on utworzenie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i działalność jej struktur w powiecie kałuskim, był posłem do jej parlamentu.

Na terenie wsi w okresie II Rzeczypospolitej rozwijały się dynamicznie różne ukraińskie organizacje, którym ton nadawał Andrij Bandera, kierując je na nacjonalistyczne tory. Jego głównymi pomocnikami byli Hryń Nebyłowycz, Dmytro Mychajljuk i Iwan Nebyłowycz. Wykonywali oni rozkazy Bandery, który w tym czasie studiował we Lwowie i nie mógł być codziennie w swojej rodzinnej wiosce.

Hryhoryj Perehijniak nie należał do głównej paczki Bandery, chociaż był jego sąsiadem. Znajdował się zapewne pod wpływem Hrynia Nebyłowycza, prowodyra ukraińskiej młodzieży w wiosce.

Więzienie uniwersytetem

We wsi działały legalne towarzystwa młodzieżowe Ług, Sicz i Płast, a nieco później nielegalne, funkcjonujące w podziemiu Junactwo OUN. O ich prężności świadczy fakt, że zdołały one przed wojną zbudować nowy budynek dla towarzystwa Proswita, istniejący zresztą do dziś. Perehijniak mógł uczęszczać na zajęcia amatorskiego kółka teatralnego, śpiewać w chórze, którym kierował Stepan Bandera.

W 1933 roku ojca Banderów, ks. Andrija, przeniesiono do innej miejscowości, ale następny ksiądz, Wołodymyr Sołomka, kontynuował jego działalność. Perehijniak pracował wtedy w rodzinnej miejscowości jako kowal. Był więc człowiekiem silnym. Przyzwyczajonym do kucia żelaza ciężkim młotem. Trening ten przydał mu się, gdy zamienił młot na topór, którym mordował Polaków. Chcąc bardziej przypodobać się swojemu idolowi lub zwrócić na siebie jego uwagę, zabił on wspomnianego sołtysa.

Bandera nie był osobą łatwą w kontaktach. Górując zdecydowanie nad otoczeniem, nie był człowiekiem, który łatwo pospolitował się z tłumem. Ukraińskim motłochem, który nie podzielał jego idei, najzwyczajniej gardził. Wypowiadał się o nim pogardliwie: „Ciemny naród. Ni czytaty, ni pisaty”. Nawet kolegom ze studiów, którzy przede wszystkim chcieli je skończyć, odmawiał podania ręki.

Hryhoryj Perehijniak
Hryhoryj Perehijniak

Perehijniak wprawdzie podzielał jego ideologię, ale gdzie tam jemu było do Bandery, który pochodził ze znamienitego rodu. Matka Stepana też była córką greckokatolickiego kapłana. Jej rodzina od pokoleń zajmowała się działalnością społeczną i polityczną. Jeden z jej braci był posłem do parlamentu wiedeńskiego, a drugi jednym z założycieli ukraińskiej spółdzielczości. Perehijniak pochodził zaś z prostej chłopskiej rodziny, co to „Ni czytaty, ni pisaty”.

Po zabójstwie sołtysa i skazaniu na dożywocie Perehijniak nie tylko został jednak przez Banderę zauważony, ale nawet znalazł się w orbicie jego działań. Przez pewien czas siedział z nim w jednej celi. Wraz z nim wyrok odbywali też inni banderowscy fanatycy: Jarosław Karpyneć i Mykoła Kłymyszyn. Więzienie stało się dla Perehijniaka swoistym uniwersytetem.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA