Wywiad z Grzegorzem Braunem: W stronę ostatecznego rozwiązania

Grzegorz Braun. / fot. PAP/Tomasz Gzell
Grzegorz Braun. / fot. PAP/Tomasz Gzell
REKLAMA

O nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i jej skutkach z Grzegorzem Braunem rozmawia Rafał Pazio.

– Komu i do czego było potrzebne wycofanie z ustawy o IPN zapisów dotyczących karania m.in. za stwierdzenia o „polskich obozach śmierci”?
– Ustalmy fakty. Grupa obecnie trzymająca władzę w Warszawie, która ma w tej chwili większość rządową i stuprocentową kontrolę nad procesem legislacyjnym, jeszcze zimą, przez nikogo nie ponaglana, przez nikogo nie przymuszana, przeprowadza przez parlament pozostawiającą wiele do życzenia nowelizację ustawy. Zanim procedura dobiega końca, już wiadomo, że państwo i diaspora żydowska skorzystają z tego jako pretekstu do nakręcania kampanii antypolskiej o globalnym zasięgu. I to właśnie się dzieje. Większość parlamentarna pod przywództwem pana premiera-prezesa-naczelnika z Żoliborza nie wykazuje konsekwencji w tej sprawie. Nie podejmuje żadnych praktycznych kroków, które byłyby adekwatną odpowiedzią na tę antypolską kampanię.

REKLAMA

Prowokatorskie wypowiedzi ambasador Azari są tolerowane, a wręcz promowane. Realizująca antypolskie „projekty badawcze” profesura dalej może liczyć na wikt i opierunek z kieszeni polskiego podatnika. Plemienna rasistka Engelking-Boni dalej przewodniczy Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej, a kłamca Gross dalej legitymuje się polskim orderem. Władza warszawska wręcz kreuje wydarzenia, które wzmacniają żydowski przekaz, czego przykładem są groteskowe występy prezydenta belwederskiego Dudy na tzw. marszu żywych w Oświęcimiu, w trzecim rzędzie za izraelskimi notablami.

W związku z tym polska racja stanu i polska pamięć historyczna może być bez przeszkód atakowana także z terytorium Polski i z wykorzystaniem ośrodków propagandowych, na które łoży polski podatnik. Żoliborska grupa rekonstrukcji historycznej sanacji wdaje się w negocjacje treści polskiego prawa z krajowymi i zagranicznymi ośrodkami antypolskiej dywersji. W końcu następuje pełna kapitulacja. Podyktowana przez Żydów nowelizacja przechodzi przez parlament w tempie tak piorunującym, że aż groteskowym. Zdalnie sterowany prezydent składa podpis jeszcze przed powrotem z zagranicznej podróży. Następuje więc głośne „odszczekanie” tego, co zostało półgębkiem powiedziane ledwie pół roku temu. Żydzi stawiają na swoim, a Warszawa wycofuje się z tego, co wcześniej sama przedstawiała jako punkt honoru, „z podkulonym ogonem” – jak to ujął jeden „negocjatorów” delegowanych przez premiera Netanjahu. Bo na dodatek już po wszystkim dowiadujemy się z ust samego pana Jarosława Kaczyńskiego, że przez szereg miesięcy trwały intensywne „negocjacje” w tej sprawie. Już to samo w sobie jest nadzwyczajnym bezprawiem i kompromitującym rządzącą formację skandalem.

– Dlaczego?
– Bo okazuje się, że warszawskie władze przyjmują za rzecz dopuszczalną zagraniczny arbitraż w kwestii stanowienia polskiego prawa. Nie ma co do tego cienia wątpliwości. Ale jak się okazuje, samozaparcie w przyjmowaniu takich policzków nie ma granic po stronie ludzi władzy i ich otuliny propagandowej.

– Cała rzecz jest przedstawiana jako wielki sukces tego rządu.
– Ale przecież wystarczy tylko przerzucić doniesienia zagraniczne na ten temat. Nikt tam właściwie nie cytuje tego, co należy do kazuistyki wspólnego wystąpienia premierów Rzeczpospolitej i państwa położonego w Palestynie. Nikt tam nie wchodzi w szczegóły, tylko wszyscy zgodnie relacjonują, że Polska wycofała się z próby urzędowego zakłamywania i przemilczania holokaustu. Takie jest rozumienie i relacjonowanie tego wydarzenia w świecie. Wyłącznie grzeczni czytelnicy „Gazety Polskiej” i wierni słuchacze TVP Dezinfo mogą być karmieni tymi urojeniami, które są przed nimi roztaczane w ostatnich dniach.

Czytaj dalej ->

REKLAMA