Polska nie ma już praktycznie marynarki wojennej. Admirałowie zostali bez okrętów

REKLAMA

Walkę z rosyjskimi okrętami muszą wziąć więc na barki nasze własne okręty. O podwodnych nie ma co mówić, niedługo ich w ogóle nie będzie. Zostają dwie fregaty: ORP „Generał Tadeusz Kościuszko” i ORP „Generał Kazimierz Pułaski”. Tak przy okazji: te okręty też mają już 38 lat… Nie wiadomo też, czy rakiety Harpoon otrzymane wraz z nimi 15 lat temu mają jeszcze resursy, to znaczy czy nadają się jeszcze do użycia. Raczej nie. Jedyne, co na pewno jest w stanie ruszyć do walki z 20 rosyjskimi jednostkami rakietowymi, to trzy nasze korwety rakietowe: ORP „Orkan”, ORP „Piorun” i ORP „Grom”. Mają one szwedzkie rakiety RBS-15, ale trzy jednostki na 20 okrętów wroga? Marne szanse…

Na straży granic

O walce z rosyjskimi okrętami podwodnymi nie ma nawet co mówić. Co prawda at the moment Rosjanie na Bałtyku mają tylko dwa ponad 25-letnie okręty podwodne, ale rozbudowana sieć dróg śródlądowych umożliwia przerzucenie kolejnych z Floty Północnej, która ma sześć małych okrętów podwodnych zdolnych do operowania na Bałtyku. Jak możemy je niszczyć? Do tego celu możemy wystawić trzy okręty nawodne (obie stare fregaty i niedozbrojoną korwetę ORP „Kaszub”), cztery śmigłowce pokładowe SH-2G Seasprite i cztery śmigłowce Mi-14PŁ z Darłowa. Cała ósemka równie przestarzała jak okręty. Marne to możliwości jak na cały Bałtyk.

REKLAMA

A przecież obrona transportów morskich do Świnoujścia to nie wszystko. Pozostaje jeszcze obrona przeciwdesantowa naszego wybrzeża. Rosyjskie siły desantowe są w stanie w dwóch rzutach wysadzić na plaże, gdzieś między Kołobrzegiem a Łebą, dwie-trzy brygady (piechoty morskiej i zmechanizowane). Walka z takim desantem zmusiłaby do odesłania podobnych sił z krytycznego odcinka frontu na Mazurach czy na Podlasiu, gdyby Rosjanie zaatakowali też przez terytorium Białorusi. Co prawda stosunkowo niewielki desant pewnie zostałby w końcu zepchnięty do morza, ale takim gambitem Rosjanie mogliby przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę na głównym froncie walk, gdzie zabrakłoby sił do obrony. Co innego, gdyby nie dopuścić do wysadzenia takiego desantu, gdyby zniszczyć płynące do naszego wybrzeża okręty lub choćby ich część, resztę zmuszając do zawrócenia. Ale także i tym razem jak ping-pong wraca pytanie: czym? No właśnie. Czym?…

Czytaj także: Dramatyczna sytuacja Rosjanina na 6200 metrów na filarze Latok. Nie ma sprzętu, zostało mu pół batona, a pogoda uniemożliwia akcję ratunkową

Marynarka Wojenna to od dawna kopciuszek naszych sił zbrojnych. Może to nie jest najpilniejsza potrzeba związana z obronnością państwa, ale też nie może być całkiem zaniedbana, bo inaczej wszystko na nic. Obrona państwa to system, który do pewnego stopnia przypomina domek z kart. Wystarczy wyjąć jedną kartę…

REKLAMA