Wydawałoby się, że statki płynące do Świnoujścia są bezpieczne. Ale tak nie jest. Tankowce idące z zachodu muszą ominąć niemiecką wyspę Rugia, po czym skręcają na południe, ku Świnoujściu. I na tym odcinku o długości około 100 km są najbardziej narażone na atak. Na Bałtyku Rosjanie mają jeden duży niszczyciel, dwie fregaty i 17 mniejszych czy większych korwet rakietowych, a wszystkie uzbrojone w rakiety Moskit czy Uragan o zasięgu (w zależności od odmiany) od 150 do 230 km. Wszystkie z wyjątkiem dwóch korwet Bujan-M, bo te dysponują rakietami Kłub o jeszcze większym zasięgu – do 350 km. Wszystkie wymienione to samonaprowadzające się rakiety przeciwokrętowe o wysokiej efektywności.
Wspomnianych 20 jednostek morskich może odpalać je z rejonu Ustka – Kołobrzeg – Borholm – Karlskrona, czyli ze środkowo-zachodniego Bałtyku.
Jak możemy je niszczyć? Pierwsza linia obrony to okręty podwodne, mogące je atakować pomiędzy państwami bałtyckimi a Szwecją, bo większość z nich dla większego bezpieczeństwa bazuje w Kronsztadzie pod Sankt Petersburgiem. Ale niektóre są w Kaliningradzie. Nasza Morska Jednostka Rakietowa uzbrojona w rakiety przeciwokrętowe na ciężarówkach Jelcz jest w stanie osłonić rejon portu wojennego Gdynia, umożliwiając wyjście w morze bazującym tam okrętom. Ale zatrzymać rosyjskich okrętów idących na zachód nie jest w stanie, bo te mogą ominąć rejony jej operowania szerokim łukiem od północy.
Czytaj także: Stanisław Michalkiewicz: Teraz można to ujawnić?
To może wyślijmy przeciwko rosyjskim jednostkom rakietowym nasze samoloty? Nie, moi drodzy, są one zbyt potrzebne do obrony powietrznej kraju i do wsparcia naszych wojsk lądowych, do działań morskich pozostanie już mało co. A przecież przeprowadzenie tankowców do Świnoujścia nie na wiele się zda, gdy rosyjskie zagony pancerne wtargną do Warszawy. Dlatego na te masy czołgów trzeba rzucić wszystkie samoloty zdolne przenosić bomby. W obronie tankowców możemy liczyć na duńskie myśliwce, ale te niech chociaż osłonią rejon Szczecina, Świnoujścia i tor wodny do nich prowadzący, to już będzie dobrze.
Zresztą ani duńskie F-16, ani niemieckie Eurofightery nie mają rakiet do niszczenia okrętów, trzeba by je atakować bombami, a z nimi trzeba wlatywać w zasięg uzbrojenia przeciwlotniczego rosyjskich korwet. Nota bene nasze samoloty też nie mają rakiet przeciwokrętowych…