Napięcie rośnie. Amerykanie wysyłają lotniskowce na Morze Południowochińskie

Lotniskowiec USS Ronald Regan.
Lotniskowiec USS Ronald Regan. (Zdj. wikipedia)
REKLAMA

Od środy Chiny prowadzą manewry na Morzu Południowochińskim. W sobotę marynarka wojenna USA poinformowała, że wysłała na te wody na własne ćwiczenia dwa lotniskowce USS Nimitz i USS Ronald Reagan, by – jak wyjaśniła – wspierać wolny i otwarty region Indo-Pacyfiku. Z kolei Pakistan skoncentrował znaczące siły na granicy z Indiami.

Chociaż cytowany przez amerykański dziennik „Wall Street Journal” admirał George M. Wikoff stwierdził, że nie jest to reakcja na chińskie manewry, to okręty sił USA pojawiły się tam w czasie kolejnego wzrostu napięć. Wcześniej Pentagon skrytykował manewry sił ChRL jako utrudniające „wysiłki zmierzające do rozładowania napięć i utrzymania stabilności”.

Chińskie manewry, które mają potrwać do niedzieli, rozpoczęły się wkrótce po szczycie państw Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN).

REKLAMA

We wspólnej deklaracji ze szczytu, który w dobie pandemii koronawirusa odbywał się na zasadzie wideokonferencji, wezwano do przestrzegania prawa międzynarodowego i deeskalacji na wodach, do których roszczenia oprócz Chin zgłaszają również Wietnam, Filipiny, Malezja, Tajwan i Brunei.

Manewry na terytorium spornym

Manewry odbywają się w rejonie Wysp Paracelskich, uważane zarówno przez Chiny, jak i Wietnam za swoją własność. Dzień po rozpoczęciu ćwiczeń władze w Hanoi wysłały do Pekinu notę, w które skrytykowały decyzję o ich przeprowadzeniu. Wietnamscy dyplomaci napisali, że stanowi to poważne naruszenie suwerenności ich kraju i jest szkodliwe dla relacji Pekinu z dziesięcioma krajami członkowskimi ASEAN.

Minister obrony narodowej Filipin Delfin Lorenzana powiedział, że działania Pekinu oznaczają „dzwonek alarmowy” dla wszystkich państw mających interesy na spornym akwenie. Jak zauważył, Chiny mogłyby organizować ćwiczenia wewnątrz swojej wyłącznej strefy ekonomicznej. Czynienie tego na spornych wodach uznał zaś za działanie prowokacyjne.

W ostatnich miesiącach na Morzu Południowochińskim doszło do wielu incydentów z udziałem chińskich okrętów straży przybrzeżnej oraz kutrów i statków badawczych Malezji, Wietnamu i Filipin. W styczniu Indonezja oskarżyła Pekin o wtargnięcia na swoje wody w rejonie Wysp Natuna i wysłała tam okręty, myśliwce i oddziały wojska. W kwietniu władze w Hanoi oskarżyły Chińczyków o zatopienie wietnamskiego trawlera.

Rząd w Pekinie rości sobie historyczne prawa do 90 proc. obszaru Morza Południowochińskiego. Przez te strategiczne i bogate w zasoby wody odbywa się tranzyt większości chińskich towarów. Z kolei Stany Zjednoczone od lat prowadzą tam patrole, które określają mianem „ćwiczeń swobody żeglugi”.

Azjatycki kocioł nuklearny

Bardzo niepokojąco wygląda też sytuacja między wspieranymi przez USA Indiami a działającymi w kooperacji Chinami i Pakistanem. Wszystkie te kraje azjatyckie są potęgami nuklearnymi i każdy konflikt między nimi – przynajmniej w teorii – może zakończyć się użyciem brano masowego rażenia.

W sobotę Indie potwierdziły, że Pakistan zmobilizował ponad 20 tys. żołnierzy przy granicy obu krajów. Tymczasem New Delhi cały czas jest mocno skonfliktowana z Pekinem, po czerwcowym incydencie między żołnierzami obu państw.

Wtedy indyjska armia oświadczyła, że obie strony wycofały się z obszaru doliny Galwanu, gdzie doszło do walk. W sumie po stronie New Delhi zginęło 20 żołnierzy. Pekin nie informował o swoich stratach.

Ministerstwo spraw zagranicznych Indii oświadczyło, że walki były wynikiem „próby jednostronnej zmiany status quo” przez Pekin. Rzecznik indyjskiego MSZ Anurag Srivastava powiedział, że obie strony poniosły straty, których można było uniknąć, gdyby Chiny przestrzegały zawartego wcześniej porozumienia w sprawie deeskalacji napięć. Pekin natomiast obciąża winą za ten incydent Indie, które miały działać pod naciskiem USA.

Jak podała agencja Reutera, powołując się na źródło w indyjskim rządzie, nie oddano strzałów. Podczas starcia żołnierze wykorzystywali metalowe pręty i kamienie. Według źródeł AP doszło też do walk na pięści.

Napięcie między Chinami a Indiami cały czas rośnie. Indyjskie okręty i samoloty bojowe zostały przebazowane w pobliże Państwa Środka.

Indie rozpoczęły też wojnę cybernetyczną przeciwko Chinom. Premier tego kraju Narendra Modi zakazał używania w Indiach 59 chińskich aplikacji. W tym znanego TikTok.

Źródła: PAP, „Ouest France”, „Daily Express”,

REKLAMA