TVP pyta na antenie: jakie zwierzę futerkowe przypomina Krzysztof Bosak?

TVP pyta, do jakiego zwierzęcia podobny jest Krzysztof Bosak.
TVP pyta, jakie zwierzę futerkowe przypomina Krzysztof Bosak. (Fot. Twitter/screen)
REKLAMA

Telewizja państwowa rozpoczęła medialną ochronę projektu Prawa i Sprawiedliwości ws. zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Jarosław Jakimowicz i Magdalena Ogórek zaprosili do swojego programu „W kontrze” romansującego z władzą Marka Jakubiaka. Zapytali, jakie zwierzę futerkowe przypomina mu Krzysztof Bosak.

Jakubiak, który jeszcze rok temu w wyborach do Parlamentu Europejskiego szedł wraz z Konfederacją, dziś zdecydowanie zbliża się do Prawa i Sprawiedliwości. Gdy tylko nadarza się okazja, przymila się do władzy oraz krytykuje swoich byłych już kolegów. Władza krytyki ze strony Jakubiaka nie uświadczy.

W zamian były poseł może liczyć na przykład na pomoc od działaczy Prawa i Sprawiedliwości w zbiórce podpisów pod kandydaturą na prezydenta. Jakubiak zebrał ich 140 tysięcy. Jak się później okazało, za częścią z nich stali pomorscy działacze PiS, którzy dostali rozkaz z centrali. Wcześniej działacze PiS-u z Małopolski mieli zbierać podpisy dla Bezpartyjnych i Samorządowców, z list której Jakubiak startował w wyborach parlamentarnych w 2019 roku.

REKLAMA

Jakubiak może także liczyć na występy w mediach publicznych. Oczywiście głównie wtedy, gdy potrzebne jest to PiS-owi w zdyskredytowaniu przeciwnika politycznego. Taka okazja nadarzyła się teraz, gdy PiS usilnie forsuje „piątkę dla zwierząt”. Sprzeciwia się temu ideowa prawica, sprzeciwiają się rolnicy. Nie sprzeciwia się Jakubiak, który w mediach społecznościowych do Krzysztofa Bosaka wypalił: „zamknij się w klatce”.

To wystarczyło, by Jakubiak od razu trafił na antenę TVP Info. Tam Jakimowicz zapytał go, „jakie zwierzę futerkowe przypomina Krzysztof Bosak?” To jest właśnie telewizja na poziomie PiS za 2 miliardy złotych rocznie. Nie ma debaty, nie ma dyskusji o plusach i minusach ustawy. Jest pytanie o to, jakie zwierzę przypomina polityk i wszyscy są szczęśliwi.

Dlaczego zakaz hodowli zwierząt futerkowych jest zły?

Zakaz hodowli zwierząt futerkowych to po prostu śmierć dobrze prosperujących polskich firm. Nie zdecyduje o tym rynek, konsumenci, tylko widzimisię rządu. Po zakazie hodowla przecież nie zniknie, tylko przeniesie się poza granice Polski. Tak było chociażby z produkcją gęsiej wątróbki. Gdy w Polsce zarżnięto branżę, produkcję przejęli Węgrzy i do dziś czerpią z tego korzyści. Teraz zęby ostrzy sobie Rosja.

Po likwidacji ucierpią nie tylko hodowcy zwierząt futrzanych, ale i firmy kooperujące z fermami, bo to naczynia połączone. Eksperci wskazują ponadto, że hodowane norki zjadają rocznie kilkaset tysięcy ton produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego (pozostałości rybne, drobiarskie itp.). Pozyskują je od innych firm jako odpady. Gdy firmy te nie będą mogły odpadów sprzedać, będą musiały odpady utylizować. Poniosą tego wysokie koszty (na marginesie: rynek utylizacji w Polsce zdominowały firmy niemieckie), co spowoduje wzrost cen produktów.

Ze szczegółów projektu, który znalazł się już w Sejmie, dowiadujemy się, że hodowcy dostaną rok na likwidację firmy. Rok… podczas gdy kredyty mają zaciągnięte na kilka lub kilkanaście lat.

„Cios w polskie rolnictwo, tradycję i prawo własności”. Konfederacja o pomyśle PiS-u w sprawie zwierząt [VIDEO]

 

REKLAMA