Komendant stuknął naczelnika. Sprawie chciano ukręcić łeb

Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Prokuratura była wyjątkowo łagodna dla Jana M., komendanta Straży Gminnej w Skarbimierzu. Zmieniła podejście, gdy sprawę nagłośniły media.

Jan M. w październiku ub.r. spowodował wypadek pod wpływem alkoholu. Stuknął naczelnika opolskiej drogówki. A dokładniej – swoim fordem wjechał w tył mini coopera prowadzonego przez naczelnika drogówki, który następnie uderzył w jadącą przed nim ciężarówkę.

Komendant przyjął następującą linię obrony: jego pies zaniemógł i musiał trafić natychmiast do weterynarza. Podobno nie miał kto z nim pojechać, więc komendant podjął się tej misji, choć wypił wcześniej dwa piwa.

REKLAMA

Sęk w tym, że badanie wykazało, iż miał 1,3 promila alkoholu we krwi. Musiały być to bardzo duże piwa.

Choć spowodowanie wypadku po pijaku zagrożone jest karą więzienia sięgającą dwóch lat, to Prokuratura Rejonowa w Brzegu chciała sprawę umorzyć. Wnioskowano jedynie o roczny zakaz prowadzenia pojazdów i karę grzywny na rzecz funduszu pomocy pokrzywdzonym.

Śledczy przyjęli wersję komendanta o nagłej konieczności prowadzenia samochodu po alkoholu, a ponadto na jego korzyść miała przemawiać wcześniejsza niekaralność.

Gdy chęć zamiecenia sprawy pod dywan wyszła na jaw, media grzmiały o równych i równiejszych. Pod medialną presją Prokuratura Krajowa nakazała cofnąć wniosek o umorzenie.

Prokuratura Rejonowa w Brzegu dostała drogą służbową polecenie wykonania dodatkowych czynności dowodowych. Te czynności pozwolą ocenić właściwy stopień szkodliwości czynu i stopień winy, czyli dwie przesłanki za warunkowym umorzeniem. Później na nowo ocenimy, czy jest podstawa do umorzenia, czy do sporządzenia aktu oskarżenia – mówi „Faktowi” Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.

55-letni Jan M. w międzyczasie przestał być komendantem – podał się do dymisji i publicznie pokajał. Teraz musi liczyć, że przez wymiar sprawiedliwości zostanie potraktowany tak samo, jak na przykład Kamil Durczok.

Kasta nietykalnych. Przypadek Durczoka [VIDEO]

Źródło: Fakt

REKLAMA