
Minister zdrowia Adam Niedzielski i marszałek Sejmu Elżbieta Witek zaprezentowali się 1 września w pomieszczeniach zamkniętych bez maski. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że politycy ci z uporem maniaka nakazują Polakom noszenie masek. Aktualnie w pomieszczeniach zamkniętych właśnie, a w miesiącach chłodniejszych także na otwartej przestrzeni.
Znane są wszystkim tyrady marszałek Witek wobec posła Konfederacji Grzegorza Brauna, który na salę plenarną Sejmu przychodzi bez maski.
Polityk PiS konsekwentnie Brauna wyrzuca, decyzję argumentując łamaniem regulaminu, tj. niestosowaniem się do „obowiązku” noszenia maski.
Nic to, że w kuluarach sejmowych, gdy kamery nie patrzą, masek nie nosi nikt. Ale gdy kamery patrzą, maski muszą być, bo przedstawienie dla ludu musi trwać.
Ta sama Witek maski jednak nie nosi w pomieszczeniu zamkniętym, mniejszym zresztą niż sala sejmowa. Bez zasłoniętego nosa i ust zaprezentowała się podczas przemówienia z okazji inauguracji roku szkolnego w jednej ze szkół w Częstochowie. Dzieci musiały stać lub siedzieć w maskach, ale pani Witek już nie. Wiadomo, gdy mówi ważne rzeczy do mikrofonu, złowrogi wirus staje się mniej złowrogi, a może nawet przyjazny.
Elżbieta „Panie Braun, proszę nałożyć maseczkę” Witek rozpoczyna nowy rok szkolny
Jak ja nimi gardzę… sami noszą maseczki tylko na pokaz, a dzieciom każą w nich się dusić pic.twitter.com/i3tY4ENGRN
— Wolność__Słowa (@WolnoscO) September 1, 2021
CZYTAJ TAKŻE: Doradca rządu ds. COVID-19 przyznaje wprost: „Te maski nie powstrzymują koronawirusa”. Po co je nakazano?
Jeszcze „okazalej” w tej kwestii wypadł minister Niedzielski. Szef resortu zdrowia pojechał do Wejherowa, spotkał się z uczniami tamtejszej szkoły medycznej i wystąpił na konferencji, na której do mikrofonu mówił m.in. tak:
– Nie widzę w ogóle możliwości, żebyśmy w momencie, kiedy mamy też niepokojące sygnały o rozpędzaniu się czwartej fali, pozwolili sobie na luzowanie obostrzeń w tym zakresie (…) Na pewno z mojego punktu widzenia utrzymanie obowiązku noszenia maseczek wewnątrz pomieszczeń jest w tej chwili sprawą oczywistą – zapowiedział.
I, proszę państwa, wypowiedział te słowa w wewnątrz pomieszczenia nie mając maski.
Minister zdrowia @a_niedzielski w PZSP w Wejherowie: Same mury nie leczą, potrzebne są kadry na każdym poziomie systemu ochrony zdrowia. Dlatego oprócz inwestycji w infrastrukturę, będziemy także inwestować w ludzi, zwiększając liczbę limitów w naborach na studia medyczne. pic.twitter.com/PPTuNM3HZ2
— Ministerstwo Zdrowia (@MZ_GOV_PL) September 1, 2021
Kpina to mało powiedziane. Politycy z wysokiego szczebla, enty raz zresztą od momentu ogłoszonej pandemii koronawirusa, pokazali dobitnie, że obostrzenia, restrykcje, nakazy i zakazy są co najwyżej dla plebsu. Na innych za brak masek w pomieszczeniach zamkniętych chcieliby nakładać surowe sankcje, trąbią na prawo i lewo o nieodpowiedzialności Polaków, a sami tychże masek nie noszą – a przynajmniej nie zawsze, choć od innych wymagają zawsze. Himalaje hipokryzji.
W tym miejscu po raz kolejny należy przypomnieć słowa byłego szefa GIS Jarosława Pinkasa, który w jednym z wywiadów mówił, że maska jest tylko symbolem, a on sam nie wyobraża sobie nie mieć ich przy sobie w dwóch kieszeniach. Gdy szefem GIS przestał być, w innym z wywiadów przyznał, że wirus to głównie socjologia, a w kwestii covidu miał po prostu „święty obowiązek mówić dokładnie tak samo, jak ECDC i cała UE”.