KO i Lewica zhańbiły się w Sejmie i jeszcze się tym chwalą. Żebrowski WYJAŚNIA Zandberga [VIDEO]

Leszek Żebrowski. / foto: PAP
Leszek Żebrowski. / foto: PAP
REKLAMA
We wtorek Sejm na początku obrad uczcił minutą ciszy pamięć zamordowanego przez komunistów 71 lat temu mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. Część posłów skandowała „Cześć i chwała bohaterom”, część jednak siedziała lub wyszła wtedy z sali obrad. Zarzuty wobec jednego z Żołnierzy Niezłomnych odpierał m.in. historyk Leszek Żebrowski.

Przypomnijmy, że 71 lat temu w warszawskim więzieniu na Mokotowie władze komunistyczne wykonały wyrok śmierci na mjr. Zygmuncie Szendzielarzu „Łupaszce”, dowódcy V Wileńskiej Brygady AK, a następnie oddziałów partyzanckich eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK. Żołnierz podziemia antykomunistycznego w 1948 r. został aresztowany przez UB i skazany na karę śmierci.

Szczątki „Łupaszki” zidentyfikowano w 2013 r. w wyniku ekshumacji przeprowadzonych przez IPN na tzw. Łączce na Wojskowych Powązkach. Pośmiertnie został awansowany do stopnia pułkownika w 2016 r. i pochowany z wojskowym ceremoniałem na Wojskowych Powązkach. Dziś w Sejmie doszło jednak do skandalicznego zachowania części parlamentarzystów.

REKLAMA

CZYTAJ WIĘCEJ: SKANDAL! Sejm uczcił polskiego bohatera. Posłowie KO wychodzą, Lewica siedzi [VIDEO]


W 71. rocznicę zamordowania „Łupaszki” głos zabrał m.in. Adrian Zandberg, który jest z wykształcenia historykiem.

„Łupaszka ma na sumieniu zbrodnię w Dubinkach. Jego podkomendni wymordowali tam dziesiątki kobiet i dzieci. To nie była żadna «bohaterska walka», tylko ohydna zbrodnia.

Oddawanie mu hołdu przez Sejm, udawanie, że był postacią bez skazy, jest zwyczajnie podłe” – grzmiał lider partii Razem.

Odpowiedział mu jednak Leszek Żebrowski. „Wot, kak eto z 21 ofiar można zrobić «dziesiątki kobiet i dzieci»? Tow. wszystko potrafi…” – napisał ironicznie.

„A tak przy okazji – czy Zandberg odniósł się do co najmniej kilkudziesięciu tys. ofiar formacji komunistycznych (z którymi ma się rozumieć on nie ma nic wspólnego)?” – dodał, zamieszczając krótkie nagranie.

W nagraniu Żebrowski wyjaśnił Zandbergowi, kim był major Zygmunt Szewczyk, na którego rzekomy meldunek powoływał się lider partii Razem w święto Żołnierzy Wyklętych w 2018 roku. Według Zandberga miał on być szefem wywiadu inspektoratu kieleckiego Armii Krajowej.

– Towarzyszu Zandberg, nie było takiej osoby na tym stanowisku. Jak już coś bierzecie z internetu, to sprawdźcie. Jak nie wiecie, jak – zapytajcie nieco mądrzejszych od siebie. Zapewniam was, że nie będzie kłopotem takich znaleźć, żebyście nie mieli tak kompromitujących wpadek – powiedział Żebrowski.

– Otóż major Szewczyk ps. „Bartek”, to był szef wywiadu i kontrwywiadu komendy okręgu kielecko-radomskiego. On takiego raportu nie napisał. To, na co się powołujecie, towarzyszu Zandberg, jest to zupełnie coś innego. Jest to meldunek złożony wiele już miesięcy po tych wydarzeniach – tak naprawdę to już minęły właściwie lata. I tam rzeczywiście są zawarte tego typu sformułowania, że Narodowe Siły Zbrojne stacjonują razem z Niemcami w garnizonach, otrzymują od nich broń itd., jeżdżą wspólnie na akcje. Tylko zawsze konieczna jest weryfikacja źródła, co w nim jest zawarte – wskazał.

– Narodowe Siły Zbrojne scaliły się z Armią Krajową. Według raportu, który złożył ostatni dowódca Armii Krajowej, gen. Leopold Okulicki, prezydentowi Rzeczpospolitej większość okręgów podporządkowała się dowódcy AK. Dzisiaj wiemy, że to były praktycznie wszystkie okręgi. W niewielu z nich – w kilku zaledwie – były niewielkie rozłamy. I tylko niewielka część do tego scalenia nie poszła – dodał.

W dalszej części nagrania Żebrowski przypomniał także, iż mjr Szewczyk „współpracował praktycznie od samego początku z Sowietami, poza wiedzą i zgodą swoich przełożonych”. – Gdyby został na tym złapany, oczywiście dostałby za to karę śmierci, bo to była zdrada w obliczu wroga – wskazał. Podkreślił też, że Szewczyk wydawał ludzi, których znał w ręce UB.


W 2016 roku w rozmowie z Tomaszem Karpowiczem, opublikowanej na łamach portalu wPolityce.pl, historyk Leszek Żebrowski wyjaśniał, na czym polegał fenomen postaci „Łupaszki”, oskarżanego przez środowiska postkomunistyczne i lewicowe o bandytyzm.

Wskazał, że major Szendzielarz „wyróżniał się wieloma przymiotami”. – Nie tylko odwagą, nie tylko skalą dowódczą. Był to człowiek, który przewodził oddziałowi partyzanckiemu w skrajnych warunkach i to w kilku miejscach. To Wileńszczyzna, to Białostocczyzna, to Pomorze. Czyli tereny bardzo trudne. Często dawał radę bez żadnego oparcia. Gdyby takich dowódców było więcej, to powstanie antykomunistyczne trwałoby dłużej i zlikwidowano by więcej czerwonych bandziorów. Dlatego „Łupaszko” jest symbolem – ocenił.

„Urodzony dowódca”

Powiedział też, że żołnierze Łupaszki nie przegrali żadnej bitwy. – „Łupaszka” był bardzo rozważny. Dobry dowódca to nie taki, który prowadzi swoich żołnierzy w bój na czele szarży. Było bardzo wielu dowódców, którzy zupełnie niepotrzebnie byli „bohaterscy” i tracili życie i ludzi. Bohaterstwo jest wtedy, gdy człowiek kalkuluje, wie jakimi siłami atakować, wie jak zabezpieczyć swoich ludzi, by ograniczyć straty. I takimi kategoriami myślał major Szendzielarz – wskazał.

Zaznaczył jednocześnie, że w partyzantce to dowódca decyduje o życiu i śmierci swoich żołnierzy. – Jeżeli popełni błędy, będzie źle dowodził, to traci ludzi, traci oddział i nie będzie miał żadnych osiągnięć. I właśnie „Łupaszko” był urodzonym dowódcą. Niewielu takich było, ale dzięki temu, że byli, są dzisiaj tak przez nas doceniani. Gdyby powstała taka Rzeczpospolita o jakiej marzyli „Wyklęci”, to Zygmunt Szendzielarz osiągnąłby wysokie stanowisko dowódcze – stwierdził.

Podkreślił, że żołnierze „Łupaszki” walczyli nie tylko z Armią Czerwoną, lecz także z aparatem bezpieczeństwa władzy ludowej. – Współpracownicy, którzy dobrowolnie wydawali innych i pomagali w eksterminacji ludności cywilnej, też byli przez „Łupaszkę” likwidowani. Z tego powodu stawia mu się zarzuty. A co on miał robić? Przecież hasło „śmierć wrogom Ojczyzny” nie wzięło się z tolerancji i miłości do wrogów. Ci, którzy szkodzą, przyczyniają się do śmierci niewinnych ludzi, sami na to zasługują. Taka jest kolej rzeczy – zaznaczył.

– Wtedy nie było możliwości przeprowadzania procesów i trzymania ich w więzieniach. A puszczenie wolno nie wchodziło w grę, bo skala ich ofiar byłaby coraz większa. Mówimy przecież o bandziorach komunistycznych. Bardzo bezwzględnych i brutalnych. Trudno się dziwić, że „Łupaszka” ostro reagował – dodał Żebrowski.

Zarzuty wobec „Łupaszki”

Z kolei w rozmowie z portalem Radia Maryja dzień po uroczystościach pogrzebowych „Łupaszki” Leszek Żebrowski zaznaczył, że postacie wywodzące się z systemu słusznie minionego, czują się całkowicie bezkarne, więc atakują Żołnierzy Niezłomnych, w tym majora Szendzielarza.

– Skoro nie mogą im zrobić krzywdy fizycznej – bo ci ludzie byli albo wymordowani, albo wyginęli – to w tej chwili robi się im krzywdę propagandową, medialną. Wyzwiska, które są kierowane w stosunku do mjr. „Łupaszki”, że był ludobójcą i dzieciobójcą, są nieuprawnione. (…) Jeśli są tego typu pseudoargumenty, to znaczy, że ta walka w dalszym ciągu trwa. Mówienie o tym, że trzecie pokolenie ubeków walczy z trzecim pokoleniem naszych obrońców, żołnierzy niepodległości, jest jak najbardziej uprawnione – stwierdził.

Żebrowski odniósł się też do zarzutów mordowania ludności cywilnej w Dubinkach. – Ci ludzie walczyli wtedy o Polskę, o życie, i także te działania, które były podejmowane nie tylko przez mjr. „Łupaszkę”, ale także przez innych oficerów Armii Krajowej i nie tylko tam, na Litwie, ale także na dzisiejszej Ukrainie, przeciwko formacjom bandyckim, zbrodniczym, takim jak Ukraińska Powstańcza Armia, były jak najbardziej uprawnione. Możemy bardzo żałować, że padały ofiary w ludności cywilnej, ale z drugiej strony wszystkie tego typu działania odwetowe powodowały, że mniej było przypadków śmierci. Jeśli ginęło kilka czy kilkanaście osób z tamtej strony, to było ocalenie kilkuset czy kilku tysięcy ludzi z naszej strony – mówił.

Dodał też, że to nie Polska była odpowiedzialna za wywołanie II wojny światowej, a w Dubnikach mieszkali funkcjonariusze policji litewskiej. – To byli ludzie w służbie SS – wskazał.

– Ofiary, także ze strony ich rodzin, są konsekwencją tego, że w ogóle wybuchła wojna, że tamci ludzi opowiedzieli się po drugiej stronie, że powodowali masowe ofiary ludności cywilnej polskiej i to ze szczególnym udręczeniem. Nie możemy patrzeć z jednej strony przez szkło powiększające, a z drugiej nie widzieć pewnych rzeczy w ogóle – dodał.


CZYTAJ WIĘCEJ: Żebrowski: Co z czarną legendą Żołnierzy Wyklętych


Źródła: PAP/NCzas/wPolityce.pl/radiomaryja.pl/poranny.pl

REKLAMA