Kolejne państwa przeciwne unijnemu szaleństwu. A Morawiecki najwyraźniej nie zamierza bronić Polaków

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA
Bunt na brukselskim pokładzie? Pięć państw członkowskich Unii Europejskiej chce opóźnień we wprowadzeniu zakazu sprzedaży samochodów spalinowych na terenie wspólnoty. To kolejny wyłom w sprawie zakazu, który ma obowiązywać od 2035 roku, po deklaracji niemieckiego ministra finansów.

Jak donosi Reuters, Włochy, Portugalia, Słowacja, Bułgaria i Rumunia chcą oddalić o pięć lat perspektywę wprowadzenia zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Tak wynika z dokumentu, na który powołuje się agencja. Niemcy także są przeciwne unijnemu szaleństwu, ale nie jest jasne czy chcą w ogóle odejścia od pomysłu zakazu czy też oddalić go w czasie.

A polski rząd? Polski rząd milczy najwyraźniej uznając jak potulny unijny baranek, że sprawa jest przesądzona i nie zamierza walczyć o samochody Polaków. I oni mają czelność mówić czasem coś o patriotyzmie…

REKLAMA

Przypomnijmy, że 8 czerwca eurokraci przegłosowali w Parlamencie Europejskim wygaszanie rynku samochodów spalinowych, aż do całkowitego zakazu sprzedaży w 2035 roku. Po tej dacie sprzedawane w salonach samochodowych w UE mają być już tylko samochody tzw. bezemisyjne, czyli zasilane prądem.


CZYTAJ TAKŻE: Tak (nie) działa socjalizm. Wyniki TYCH badań obnażają kolejny absurd


Na początku maja Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) kilkoma głosami przyjęła projekt rozporządzenia, który nakłada na producentów obowiązek redukcji emisji ze sprzedawanych samochodów o 20 proc. w 2025 roku – w porównaniu do 2021 roku, i dalej o 55 proc. – w 2030 r. oraz o 100 proc. – w 2035 r.

Dokument ten zaostrza więc wcześniejsze plany KE, która jako cel pośredni zakładała redukcję emisji w 2025 r. o „tylko” 15 proc. Bardziej radykalne kroki zostały zaprezentowane już w lipcu ubiegłego roku, co stanowiło część większego pakietu „klimatycznego”. Data 2035 nie jest przypadkowa – założono bowiem, że nowe samochody jeżdżą po drogach przez 10 do 15 lat, więc jest to ostatni rok, by wstrzymać produkcję samochodów spalinowych, jeśli osiągnięta ma zostać zerowa emisja netto we wszystkich sektorach do 2050 roku.


CZYTAJ WIĘCEJ: 


W unijnych regulacjach mogą się jednak pojawić wyjątki w zakazie rejestracji pojazdów spalinowych. W Parlamencie Europejskim przygotowano „poprawkę Ferrari”.

Zakłada ona, że Ferrari czy Lamborghini, a także producenci spoza Włoch, wciąż mogliby produkować samochody spalinowe po 2035 roku. Warunek jest jeden – nie mogą sprzedać w Europie więcej niż 10 tys. sztuk. Ze względu na produkcję małoseryjną sumarycznie ich produkty „mniej zatruwają” środowisko w porównaniu do innych marek produkujących popularne samochody. Poza tym nie są to auta do codziennego użytkowania. Poprawka ma być głosowana w PE 28 czerwca.

Ponadto producenci, którzy sprzedają rocznie do tysiąca samochodów w ogóle nie będą objęci zakazem. To samo dotyczy także samochodów specjalnego przeznaczenia – np. karetek czy wozów strażackich.


CZYTAJ TEŻ: Sośnierz OSTRO o Polsce pod rządami PiS. „To już jest jakaś kolonia brukselska” [VIDEO]


W nadchodzącym tygodniu ministrowie państw członkowskich mają uzgodnić swoje stanowisko, przed przystąpieniem do negocjacji ostatecznej wersji unijnego zakazu.

Jak podaje Reuters, w dokumencie rozesłanym do państw unijnych pięć krajów członkowskich wezwało do ograniczenia emisji CO2 z samochodów o 90 proc. do 2035 roku – a nie, jak to jest planowane, o 100 proc. Termin całkowitego zakazu sprzedaży samochodów spalinowych zostałby tym samym przesunięty na rok 2040.

„Należy ustanowić odpowiednie i dostosowane do potrzeb okresy przejściowe” – czytamy w cytowanym dokumencie.

Powołując się na jednego z bułgarskich polityków, który chciał pozostać anonimowy, agencja podaje, że miał on stwierdzić, iż tzw. polityka klimatyczna musi uwzględniać różne czynniki – w tym gospodarcze i społeczne, jak np. „znaczne różnice” w sile nabywczej poszczególnych państw UE.

Reuters przypomniał też, że w ostatnich dniach niemiecki minister finansów Christian Lindner oświadczył, że RFN, jako największy rynek samochodowy UE, nie poprze projektowanego zakazu.

Sprzeciwiają mu się także grupy branżowe, w tym Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów. Jak podkreślają, niepewne jest m.in. zapewnienie odpowiedniej ilości ładowarek do tego czasu.

A premier Morawiecki się nie sprzeciwia…


CZYTAJ RÓWNIEŻ: Polska słono zapłaci za unijny zakaz? „Problem narasta”


Źródła: Reuters/NCzas

REKLAMA