Żydzi robią z Jedwabnego kopię chrześcijańskiego misterium męki Pańskiej? Jedwabieńskie kłamstwa, mity i konfabulacje

REKLAMA

W rezultacie nigdy nie można mieć pewności, czy to, co opisuje, tak właśnie się wydarzyło, czy też raczej tak właśnie powinno się było wydarzyć. Zwłaszcza ze względu na nieskrywane aspiracje narratora do stworzenia wzorcowej opowieści o męce Żydów – i to takiej, że aż „trudno jest znaleźć w historii naszych cierpień coś podobnego”.

Wasersztajn opowiada więc po kolei o wydłubywaniu oczu i obcinaniu języka, o zakłuwaniu, o topieniu, o kamienowaniu, o zmuszaniu ofiar do kopania dla siebie grobów, a także i o tym, że „spalano brody starych Żydów, zabijano niemowlęta u piersi matek, bito morderczo i zmuszano do śpiewów, tańców itp.”. Na koniec zaś wszystkich pozostałych przy życiu Żydów spędzono do stodoły i spalono.

REKLAMA

Pojawiają się jednak w jego opowieści również wątki jakby z innego porządku. Dwaj bandyci „Wacek ze swoim bratem Mietkiem, chodząc razem z innymi bandytami po żydowskich mieszkaniach, grali na harmonii i klarnecie, aby zagłuszyć krzyki żydowskich kobiet i dzieci”. Gdy zaś pędzono Żydów do stodoły na spalenie, „obok bramy stało kilku chuliganów, którzy grając na różnych instrumentach, starali się zagłuszyć krzyki nieszczęśliwych ofiar”.

Ani Wasersztajn, ani Gross nie tłumaczą, dlaczego w miasteczku ogarniętym – jak wynika z całej narracji – amokiem zabijania napawający się swymi zbrodniami bandyci urządzają podobne koncerty. W jakim celu? Przed kim chcą zagłuszyć (grą na klarnecie!) żydowskie krzyki?

Trudno pozbyć się wrażenia, że narrator już coś niecoś słyszał o owych obozowych orkiestrach (też mitycznie rozmnożonych) przygrywających Żydom idącym na śmierć i uznał, że mordowanie przy muzyce lepiej zilustruje perfidię gojów.

Również jak wyjęte z obozowych przeżyć wyglądają historie o pracowitym znoszeniu na pogorzelisko chorych i dzieci, które „wiązali po kilka za nóżki i przytaszczali na plecach, kładli na widły i rzucali na żarzące się węgle” – czyli po prostu piekli. A po wszystkim „z jeszcze nie rozpadłych ciał wybijali siekierami złote zęby z ust”. I tak stodoła w Jedwabnem przemienia się stopniowo w krematorium Oświęcimia.

Wśród tych okropieństw – a późniejsze relacje jeszcze je przelicytowują (np. w wydanej w 1980 roku Księdze Pamiątkowej jedwabieńskich Żydów mówi się już o grze w piłkę obciętą głową żydowskiej dziewczynki) – dziwnie wygląda niepozorna informacja Wasersztajna, że tuż przed pogromem „okoliczna ludność przestała sprzedawać produkty żywnościowe, wskutek czego położenie Żydów stało się coraz cięższe”. To prawie tak, jakby ktoś skatowany przez bandę zwyrodnialców, morderców jego bliskich, zapamiętał im także i to, że dwa dni wcześniej nie poczęstowali go kanapką.

REKLAMA