Stanisław Michalkiewicz: Teraz można to ujawnić?

REKLAMA
Stanisław Michalkiewicz.

Tymczasem sprawa się komplikuje, bo po spotkaniu 8 czerwca w Finlandii amerykańskiego szefa sztabu generała Józefa Dunforda z rosyjskim szefem sztabu generałem Wiktorem Gierasimowem, 16 lipca w Helsinkach ze złym ruskim czekistą Putinem ma spotkać się sam prezydent USA Donald Trump. Przypomnijmy, że obydwaj generałowie „uznają wagę utrzymywania regularnej komunikacji, aby uniknąć nieporozumień i promować transparentność i harmonizację w obszarach, gdzie wojska nasze operują w bliskim sąsiedztwie”.

Ciekawe, że z propagującego na użytek wyznawców Jarosława Kaczyńskiego tak zwane judeochrześcijaństwo, pobożnego portalu „Fronda” wzmianka o „harmonizacji” dlaczegoś z komunikatu zniknęła. Pewne światło na przyczyny tego ocenzurowania rzuca okoliczność, że wojska USA i Rosji znajdują się, a zwłaszcza „operują w bliskim sąsiedztwie” również na terenie Polski, więc skoro „harmonizacja” jest dobra, a nawet bardzo dobra w Syrii, to niby dlaczego nie u nas?

REKLAMA

W takiej sytuacji warto rozebrać sobie z uwagą pytanie: czegóż to może od zimnego ruskiego czekisty Putina chcieć prezydent USA Donald Trump? Wprawdzie w Ameryce prezydent Trump znajduje się pod śledztwem z powodu podejrzeń o niebezpieczne związki z zimnym czekistą Putinem, ale w takiej sytuacji pytanie jest tym bardziej uzasadnione. Nie mówię już nawet o tym, by zimny ruski czekista postarał się o zatarcie wszelkich ewentualnych śladów po niebezpiecznych związkach, a nawet śladów po tym zatarciu – bo „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności” – ale o sferze tak zwanej wielkiej polityki.

Otóż nie jest wykluczone, że prezydent Trump oczekiwałby od zimnego ruskiego czekisty, że przestanie urządzać wspólne manewry ze złowrogimi Kitajcami, co to nie tylko obsrywają ambasady, ale budują na Morzu Południowochińskim sztuczne wyspy, a potem zakładają na nich lotniska dla strategicznych bombowców. Na tym oczywiście nie koniec, bo USA angażują się również w budowę Kurdystanu – co w perspektywie pociągałoby za sobą konieczność rozbioru Turcji, Syrii, Iraku i Iranu, budząc zgrozę zwłaszcza w Turcji.

W takiej sytuacji przynajmniej wysondowanie rosyjskiego stanowiska byłoby pożyteczne, nie mówiąc już o działaniach ad captandam benevolentiam Rosji dla amerykańskich planów. Bardzo możliwe, że ten cały Kurdystan przysporzyłby później Ameryce mnóstwo zgryzot, bo dominującą wśród Kurdów siłą polityczną jest partia komunistyczna – ale z punktu widzenia interesów bezcennego Izraela rozbiór Syrii, Iraku, a zwłaszcza Iranu byłby też bezcenny. Co z Turcją, która jest członkiem NATO, a więc sojusznikiem USA?

Ano nic – podobnie jak to było wcześniej, kiedy Turcja wojowała z innym członkiem NATO, czyli Grecją, o Cypr. Jak pamiętamy, NATO nie kiwnęło w tej sprawie palcem. Zatem ewentualna rosyjska zgoda na rozbiór Syrii byłaby niebywałym sukcesem, a gdyby do tego doszedł jeszcze Iran, to byłoby wspaniale i kto wie, czy w takiej sytuacji żydowskie media, zamiast tarmosić Donalda Trumpa za nogawki, nie uznałyby go za swoją duszeńkę, otwierając widoki na drugą kadencję?

No a jest przecież jeszcze złowrogi Kim Dzong Un, z którym Rosja utrzymuje rozmaite konszachty, a prezydent Trump jak wiadomo, niedawno odniósł z nim sukces porównywalny do sukcesu prezesa Kaczyńskiego z nowelizacją nowelizacji ustawy o IPN, więc i na tym odcinku pozyskanie życzliwości Rosji by nie zawadziło. Wreszcie prezydent Trump może chcieć od prezydenta Putina rozluźnienia, a może nawet skasowania strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego w sytuacji narastającego napięcia między Niemcami i Ameryką

Czytaj dalej „Czego chce Putin od Trumpa?” ->

REKLAMA