Tydzień świra. Taśmy Kaczyńskiego i jurny Stefan, czyli nie zapomnijmy, co jest najważniejsze po tym tygodniu

Jarosław Kaczyński i Stefan Niesiołowski/fot. PAP/Adam Warżawa/Paweł Supernak (kolaż)
Jarosław Kaczyński i Stefan Niesiołowski/fot. PAP/Adam Warżawa/Paweł Supernak (kolaż)
REKLAMA

Ten tydzień był iście szalony, choć nie ma się co łudzić – było to szaleństwo kontrolowane. Osoby o IQ wyższym od orzecha włoskiego nie będą wątpiły w to, że afera jurnego Stefana wybuchła akurat wtedy, gdy ujawniono skandaliczne praktyki związane z nieudaną akcją dwóch wież Kaczyńskiego.

Najpierw skrót wydarzeń. W poniedziałek CBA aresztuje sześć osób, w tym podopiecznego Antoniego Macierewicza Bartłomieja M. oraz byłego posła PiS Mariusza Antoniego K. Następnego dnia „Gazeta Wyborcza” publikuje pierwsze taśmy Kaczyńskiego.

REKLAMA

Jak zwróciliśmy uwagę, GW spartaczyła robotę skupiając się na epitetach i atakując Jarosława Kaczyńskiego, zamiast podać suche fakty o tym, że doszło do konkretnej sytuacji, w której odmówiono zapłaty za wykonaną pracę. Środowisko PiS próbowało całkowicie wyśmiać sprawę.

W czwartek opublikowano kolejne taśmy. Głównie dotyczyły one wizerunku Kaczyńskiego. Tego samego dnia CBA aresztowało trzech biznesmenów, którzy mieli wręczać niecodzienne łapówki Stefanowi Niesiołowskiemu. Zaczęła się też wówczas afera z „jurnym Stefanem”.

Dobrze. Tylko czemu wszystko się tak skumulowało?

Walka na taśmy

Trzeba być głupim lub być wiernym wyborcą POPiS-u (co jest właściwie tożsame), by wierzyć, że akurat teraz przypadkiem wszystko się zebrało i wyszło. Szczególnie, że – jak informuje Onet – CBA przekazało dostęp do materiałów o jurnym Stefanie już kilka lat wcześniej.

Żeby było jasne – sprawa jurnego Stefana, choć zabawna, to afera nie tylko seksualna, ale również (może przede wszystkim) korupcyjna. Podkreślił to sam wiceminister ds. służb specjalnych Macie Wąsik.

Nie chciałbym, żeby sprawa w mediach była przedstawiana jako seksafera, ponieważ jest to afera korupcyjna, gdzie korzyścią osobistą były usługi seksualne, ale nie tylko. Są wątki, które wskazują na korzyści majątkowe, bo sprawa jest wielowątkowa. Prokuratura w pewnym zakresie stara się uchylić immunitet. Sprawa jest dużo szersza, niż tak naprawdę zarzuty na to wskazują i będzie na pewno długie i wnikliwe śledztwo, które – mam nadzieję – wszystkie wątki skonsumuje procesowo – powiedział.

Jasne, to należy potępić i należy prowadzić śledztwo. Ale czemu akurat w tym momencie to wyszło, skoro materiały były dostępne już wcześniej? Odpowiedź jest prosta: To walka na taśmy.

Nie pierwszy raz już w tej kadencji rządu gdy pojawia się afera, nagle gdzieś „wybucha” co innego. Wystarczy przypomnieć „nagłe” taśmy z udziałem Kulczyka. TVP Info puściło jedną w grudniu, a jedną w czwartek. W jednym i drugim przypadku rząd miał problem wizerunkowy. No cóż za zbieg okoliczności, no z pewnością!

Należy zawsze patrzeć na ręce władzy

Trzeba pamiętać o tym, że o ile fatalna opozycja to rzeczywiście niezwykle kolorowe towarzystwo dające wiele uciechy zwykłym ludziom, to rządzi jednak obóz „dobrej zmiany”. I to jemu należy się obecnie przyglądać.

A fakty są takie, że GW ujawniła niejasne biznesowe uwikłania Jarosława Kaczyńskiego i tego żadne sofistyczne zabiegi osób związanych z partią nie zmienią. O co chodzi w taśmach Kaczyńskiego wyjaśnił dobrze mec. Jacek Dubois. Skracając, wykonywał zleconą pracę, zaś Kaczyński odbierał poszczególne efekty pracy. Wskazał, na jaki podmiot zleceniobiorca ma wystawić fakturę, po czym powiedział, że podmiot ten jest niewypłacalny.

Biorąc to pod uwagę, próba robienia z niego „uczciwego” człowieka może wywoływać wyjątkowe uczucie obrzydzenia.

Nie wiem, jak wygląda to prawnie. Wiem, że moralnie dopuszczono się najzwyklejszego, choć ze względu na przyjętą strategię obrony medialnej, podłego oszustwa. I nie można uzasadniać tego „praktyką biznesową”, ponieważ z taśm wynika, że nie mówiono wcześniej o „warunkowej” zapłacie, gdzie warunkiem jest wygrana w wyborach. Gerard Birgfellner podjął się konkretnego zadania za które oczekiwał zapłaty. Po wszystkim dowiedział się, że są dodatkowe warunki. Tego nie da się obronić z moralnego punktu widzenia.

I to na tym rozsądne osoby powinny się skupiać. Jurnym Stefanem i jego wyczynami połączonymi z fasolką po bretońsku raczej bym się nie przejmował – obecna ekipa rządząca nie powinna raczej potraktować go ulgowo (choć nie wiadomo, jakie są układy w POPiS).

Skupić należy się na tym, czy i jak będzie rozwijała się sprawa z Kaczyńskim i Birgfellnerem. Patrzeć należy na zamkniętego Bartłomieja M. oraz sprawę z NBP. Należy patrzeć, jakie kolejne podatki i opłaty miłościwie nam panujący podniosą i ilu kolejnych imigrantów ściągną, których obejmą obecnie działające i wprowadzane dalej programy socjalne. Bo to przede wszystkim za to Ty, ja i prawie wszyscy w tym kraju zapłacimy.

REKLAMA