
Rząd Polski powinien się trzymać z daleka od sprawy pomnika katyńskiego w Jersey City – mówi PAP historyk prof. Marek J. Chodakiewicz. To zadanie dla konsula generalnego w Nowym Jorku; powinien on nadal działać dyskretnie – dodaje.
Oczywistym, nazwijmy to maksymalnym, celem Polski jest, by pomnik katyński w Jersey City pozostał tam, gdzie stoi. Jak osiągnąć ten cel?
Prof. Marek J. Chodakiewicz: Przede wszystkim – na tym etapie – rodacy znad Wisły nie powinni mówić o tym głośno, a raczej wnikliwie rozeznać sytuację. Niestety stało się odwrotnie. Trzeba przyjąć do wiadomości następującą perspektywę.
Pomnik katyński dłuta mistrza Andrzeja Pityńskiego jest przede wszystkim problemem lokalnym w Jersey City stanu New Jersey. Lokalnej społeczności polonijnej w większości zależy na tym aby pomnik został. Burmistrz miasta Steven Fulop chce się go pozbyć, bowiem woli w inny sposób zagospodarować teren. Co więcej, Fulop jest do tego niejako zobligowany, bowiem miejscowy deweloper dał mu 250 tys. dolarów na kampanię gubernatorską. I to on chciałby zająć się zagospodarowaniem tego miejsca.
Mamy więc klasyczny przykład nietransparentnego układu miejscowego. Tymczasem dzięki histerycznym reakcjom z Polski – pochodzącym z samego szczytu państwa – burmistrz owinął się we flagę narodową i udaje, że jest nacjonalistą amerykańskim, który postawił się „faszystowskiemu,” „rasistowskiemu” i „antysemickiemu” rządowi PiS.
Tym sposobem władze polskie wylansowały Fulopa jako męczennika i nagłośniły go jako rycerza walki z esencją zła, czyli z „faszystowską” Polską. Jeszcze trochę, a Rzeczpospolita załatwi lokalnemu politykowi tak dobrą prasę, że wygra następne wybory na gubernatora, a może nawet będzie się chciał pokusić o prezydenturę. Jego ambicje nie mają granic. I nie przebiera w środkach.
Na przykład, w stosunku do władz RP burmistrz cwanie przywołał tutaj oskarżenie o „rewizjonizm Holocaustu,” czyli zagrał na nucie krytyki w sprawie ustawy o IPN ze stycznia, która tyle krzywdy wyrządziła wizerunkowi RP. Czyli Fulop to obrońca wolności słowa i pogromca antysemickiego rządu Polski. Voila!
Gdyby sprawę pozostawiono na poziomie lokalnym to Fulop nie mógłby występować jako dzielny rycerz, tylko musiałby się tłumaczyć ze swoich nietransparentnych powiązań. Głównie z tych powodów takimi sprawami powinna zająć się społeczność lokalna, nie tylko polonijna, ale wszyscy, którzy są do burmistrza negatywnie nastawieni, a w tym i opozycyjna część rady miejskiej. Musi błyskawicznie zajść szereg równoległych i zgranych ze sobą kroków.
Jakie to kroki?